Ksiądz świecki - święty i świetny

Autor tekstu
ks. Jan Uchwat
Niebezpieczeństwo zeświecczenia jest dziś w Polsce czymś realnym. W wielu krajach Europy Zachodniej problem ten pojawił się już wiele lat temu np. w Niemczech, Francji czy Hiszpanii i niestety nie ominął on również grupy księży. Jeśli myślimy o pojęciu „zeświecczenie” błędem byłoby rozumienie tego terminu jako czegoś świeckiego, tj. nie można twierdzić, że zeświecczony znaczy świecki.

Niebezpieczeństwo zeświecczenia jest dziś w Polsce czymś realnym. W wielu krajach Europy Zachodniej problem ten pojawił się już wiele lat temu np. w Niemczech, Francji czy Hiszpanii i niestety nie ominął on również grupy księży. Jeśli myślimy o pojęciu „zeświecczenie” błędem byłoby rozumienie tego terminu jako czegoś świeckiego, tj. nie można twierdzić, że zeświecczony znaczy świecki.

Problem zeświecczenia jest zjawiskiem złożonym, a najogólniej mówiąc myślę, że należy go kojarzyć m.in. z pewnego rodzaju rozluźnieniem moralnym - dysonansem jaki nastąpił między wiarą, religijnością a ich realnym wpływem na codzienne życie. Zdaje się, że niejako „na naszych oczach” mamy do czynienia z pewnymi niepokojącymi zjawiskami związanymi z naszą wiarą i jej wpływem np. na postępowanie moralne. Z jednej strony mamy szczęście, że problem ten nie jest zupełnie nowy, ale został on już opisany na podstawie doświadczeń krajów np. Europy Zachodniej – wskazane byłoby więc skorzystać z wcześniejszych doświadczeń i znacznie wcześniej przeciwdziałać temu mechanizmowi i jego skutkom w naszym kraju. Warto uczyć się na cudzych błędach, bowiem taka lekcja jest mniej bolesna.

Skoro zewnętrzne znaki zeświecczenia są już bardzo widoczne w naszym społeczeństwie, warto je świadomie analizować i pozytywnie im przeciwdziałać. To jedno z wielkich zadań jakie stoją przed księżmi, uczniami Chrystusa: „Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze. Nie zapala się też światła i nie stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu.” (Mt 5,14-15). Od czego warto zacząć? Może od pytania zadanego samemu sobie: czy w moim życiu kapłańskim nie pojawiły się już oznaki zeświecczenia? Jakie mogą to być oznaki? Np. niechęć do noszenia stroju duchownego poza murami kościoła. Zauważmy, że coraz rzadziej widać na ulicy kapłana w sutannie, a nawet koloratce. Jak rzadko dziś w ogóle można spotkać kapłana na ulicy, w sklepie, itp. Może nawet to, że uległem już pędowi tego świata i jeżdżę wyłącznie samochodem, że zrezygnowałem zupełnie ze środków komunikacji miejskiej, z pieszych przechadzek, kiedy mamy okazję pobyć wśród ludzi - jest już poważnym dowodem postępującej sekularyzacji w moim życiu. Naturalnie fakt jeżdżenia samochodem, sam w sobie, nie jest niczym złym ani dobrym, pytania to dotyczy moich najgłębszych motywacji. Dlaczego?

Kolejne pytanie, jakie warto zadać w kapłańskim rachunku sumienia to: o czym rozmawiam dziś z ludźmi? Czy moje rozmowy dotyczą jeszcze spraw Pana Boga, czy staram się niejako „przypodobać” światu i nie dotykać trudnych spraw wiary i zasad moralnych, a może nawet mnie już one irytują? Jak ja jako kapłan spędzamy czas? Kogo najczęściej odwiedzam, z kim rozmawiam, do kogo piszę? Czy mamy wśród współbraci w kapłaństwie przyjaciół? Czy utrzymuje z nimi kontakt, spotykając się na wspólnej kawie, filmie, rozmowie, posiłkach, modlitwie ...? Warto też przeanalizować mój stosunek do rzeczy materialnych: czy muszę mieć najlepsze, najnowocześniejsze rzeczy: luksusowy samochód, najszybszy komputer, największy telewizor lub najnowszy model telefonu komórkowego, czy mam w sobie ducha wyrzeczenia, który pozwala mi zachować właściwy dystans do różnego rodzaju gadżetów czy może one zawładnęły już moim sercem? Warto też ciągle weryfikować ducha służby, zadając sobie pytania o to, jak wygląda moja gorliwość apostolska, inicjatywa w duszpasterstwie? Czy zależy mi na zbawieniu ludzi? Święty Josemaría mówił: na sto dusz wszystkie sto są dla nas ważne a także znane jest jego zawołanie dusz pragnę!

Czy z ochotą pełnię posługę stałego spowiednika czy jestem dla kogoś kierownikiem duchowym? Jeśli tak – to dla ilu osób? A może uchylam się od tego typu odpowiedzialności za innych? Czym się karmię duchowo? Czy czytam książki teologiczne? Czy dbam dostatecznie o lekturę duchową? Jak wygląda moja prywatna modlitwa? Czy dbam o moje kapłańskie rekolekcje? Te i inne jeszcze pytania z mojego kapłańskiego rachunku sumienia są bardzo istotne, aby stawiać je sobie jak najczęściej, bowiem niebezpieczeństwo zeświecczenia dotyka również stanu duchownego. Zauważmy, że wszystkie one odwołują się do słów Ewangelii: „Gdzie bowiem jest twój skarb, tam będzie i serce twoje” (Mt 6,21). Moja pasja, zainteresowania, siły, czas poświęcony powinien dążyć w tym kierunku, gdzie mój skarb, a tym Skarbem jest Pan Bóg, którego zobowiązałem się z chwilą święceń kapłańskich kochać niepodzielnym sercem. Wierność tej Miłości musi znaleźć odzwierciedlenie w moim stylu życia, jeśli tak się nie dzieje tzn., że proces zeświecczenia zbiera już żniwo na drodze mojego powołania. Ten „mini rachunek sumienia” może mi więc pomóc w rozeznaniu i świadomym przeciwdziałaniu temu niebezpiecznemu zjawisku. Jako ksiądz mam być zawsze czytelnym znakiem dla wszystkich obecności i działania Boga w świecie. Nie mogę sobie pozwolić na „wakacje” od kapłaństwa. Jestem kapłanem w 100% i na zawsze. Jak zawołanie Służby Liturgicznej brzmi w skrócie KNC24 (Króluj nam Chryste – zawsze i wszędzie) tak nasze kapłańskie mogłoby być KC24 (Kapłan Chrystusa – zawsze i wszędzie).

Podobnie jak współmałżonek nie może tak sobie zdjąć z palca obrączki i powiedzieć: teraz przestaję być współmałżonkiem i jestem stanu wolnego. Dopóki żyje współmałżonek, dopóty trwa małżeństwo, zaś kapłaństwo nigdy się nie kończy. Nasza tożsamość jako księży diecezjalnych, nasza duchowość, jest bardzo konkretna i charakterystyczna. Jesteśmy księżmi tzw. świeckimi, co oznacza, że naszym charyzmatem jest posługa w parafiach, bycie w świecie, praca ze świeckimi i wśród świeckich. Mamy być jednocześnie jednak ludźmi głęboko zakorzenionymi w Bogu. Nasze powołanie do bycia księdzem „świeckim” w żadnym wypadku nie oznacza bycia zeświecczałbym, gdyż to byłoby zaprzeczeniem naszej drogi, bowiem „jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić?” (Mt 5,13). Powołaniem każdego człowieka jest prawdziwa świętość i świetność księdza świeckiego nie polega na tym, że próbuje on żyć duchem tego świata, ale świetność ta bierze się z pragnienia świętości, które pozwala żyć perspektywą nieba już tu na ziemi. Prawdziwą więc radością kapłana i największą wartością, jaką może on przekazać innym jest świadectwo życia pełnią miłości Boga - Ojca, Boga - Syna i Boga - Ducha Świętego.

Ksiądz diecezjalny to ksiądz świecki, ksiądz święty a przez to świetny. Można więc ustawić właściwą kolejność 3xŚK, w przypadku księży diecezjalnych w ten sposób: świecki ksiądz – święty ksiądz – świetny ksiądz.