O Mszy świętej inaczej

Autor tekstu
ks. Krzysztof Borysewicz
Nasze posłanie tonie w zieleni, cedrowe są ściany naszego mieszkania, cyprysowa powała nad nami. (Pnp 1,16n)Nieważne jak, ważne z kim – znacie to powiedzenie? Ja usłyszałem je po raz pierwszy, gdy byłem z młodzieżą na wyjeździe, na którym panowały (delikatnie mówiąc) spartańskie warunki. Obserwując podejście moich gimbusów do rzeczywiście niezbyt luksusowego kwaterunku, z wielkim zdumieniem odkrywałem, że tych słów nie traktują jako metafory. Prawdziwa przyjaźń potrafiła przyćmić każdą lokalową (i pewnie nie tylko) niedogodność.

Nasze posłanie tonie w zieleni, cedrowe są ściany naszego mieszkania, cyprysowa powała nad nami. (Pnp 1,16n)

Nieważne jak, ważne z kim – znacie to powiedzenie? Ja usłyszałem je po raz pierwszy, gdy byłem z młodzieżą na wyjeździe, na którym panowały (delikatnie mówiąc) spartańskie warunki. Obserwując podejście moich gimbusów do rzeczywiście niezbyt luksusowego kwaterunku, z wielkim zdumieniem odkrywałem, że tych słów nie traktują jako metafory. Prawdziwa przyjaźń potrafiła przyćmić każdą lokalową (i pewnie nie tylko) niedogodność.

Czy na pewno nie takie ważne?

W przypadku randki z Jezusem, Eklezja (a przypomnę ci, że w słowie tym mieści się i twoje i moje imię) nie może pozwolić sobie na TAK młodzieńczy (w gruncie rzeczy) minimalizm. Podczas Mszy świętej liczy się zarówno z kim, ale też jak. Jest wielu takich, którzy chcieliby o tym jak zapomnieć. Najważniejsze jest to, co mam w sercu, nie ma co czepiać się jakichś drugorzędnych szczegółów, to Jezus jest najważniejszy – mawiają. Sugerują tym, że przepisy liturgiczne, cała otoczka związana z miejscem, paramentami, szatami, gestami to zbędny balast, szkodliwy zresztą dla duchowości, bo zasklepiający chrześcijanina w otchłaniach faryzejskiej gorliwości o wypełnienie litery prawa. Tymczasem nie jest to takie jednoznaczne. Wszystko zależy od podejścia. To tak, jak z przysłowiową szklanką – pustą do połowy, czy może do połowy pełną... Niby ta sama rzeczywistość, ale w jakże różny sposób opisana!

Jezus zadbał…

Czy zakochani mogą sobie pozwolić na spotkanie byle gdzie? Zarówno jedna, jak i druga strona robi wszystko, aby spotkanie przebiegało w jak najprzyjemniejszej atmosferze, także tej zewnętrznej. Myślał o tym i Jezus zanim zasiadł do kolacji, która miała stać się wzorcem wszystkich innych spożywanych na pamiątkę Jego śmierci posiłkówIdźcie do miasta, a spotka was człowiek, niosący dzban wody. Idźcie za nim i tam, gdzie wejdzie, powiecie gospodarzowi: Nauczyciel pyta: gdzie jest dla Mnie izba, w której mógłbym spożyć Paschę z moimi uczniami? On wskaże wam na górze salę dużą, usłaną i gotową. Tam przygotujecie dla nas. Nie było to przypadkowe miejsce, ale wybrane i przygotowane przez samego Jezusa, na Jego wyraźne polecenie. Skąd ten pietyzm? Pewnie stąd, że Jezus wiedział, iż wyznanie miłości musi mieć swój klimat. Wiedział też o istnieniu prawa pierwszych skojarzeń – to spotkanie MUSIAŁO być przez rodzącą się Eklezję świetnie zapamiętane. I to nie tyle pod względem intelektualnym, co emocjonalnym.

…więc i Eklezja musi

Wiedziona tymi wspomnieniami Chrystusowa Małżonka od samego początku szukała miejsc, w których ze swoim Oblubieńcem będzie mogła się spotykać. Testowała synagogi, prywatne domy członków poszczególnych wspólnot (ze względów praktycznych) i podziemne cmentarze (to z konieczności chronienia się przed prześladowaniami). Jednak prawdziwie godne miejsce znalazła wówczas, gdy za sprawą Edyktu Mediolańskiego otrzymała pozwolenie na budowanie i adaptowanie specjalnych miejsc przeznaczonych do sprawowania kultu. Wzorowała się przy tym na greckich, a potem również rzymskich bazylikach, czyli salach przeznaczonych do m.in. prowadzenia rozpraw sądowych i zebrań śmietanki towarzyskiej.

Nowość

Pierwsze kościoły zaczęły powstawać w IV wieku i miały pomóc chrześcijanom nie tylko w uporządkowaniu przebiegu nabożeństw, ale również w tworzeniu obrazu duchowej świątyni, którą jest sam Chrystus. Św. Jan w swojej wersji Ewangelii zapisuje, że w chwili śmierci Jezusa zasłona przybytku (oddzielająca Najświętsze Miejsce Świątyni Jerozolimskiej) rozdarła się na dwoje. Bóg w ten sposób chciał zakończyć starotestamentalny kult, dając początek nowemu – już ze swoim Synem w centrum. To ON stał się nową świątynią (jerozolimska bezpowrotnie została zniszczona jakieś 40 lat po śmierci Jezusa). Świątynię tę tworzą także wierzący w Chrystusa, o czym dobitnie przypominał św. Augustyn podczas uroczystości poświęcenia jednego z kościołów: to jest dom dla naszej modlitwy, ale domem Bożym jesteście wy sami.

 

Niebo na ziemi

Dodatkowe zrozumienie konieczności budowania kościołów, przyniesie nam sięgnięcie po wspomniane już wyżej słowo bazylika (swoje źródło termin ten odnajduje w greckim odpowiedniku słowa królestwo). Zdradza ono zapędy Eklezji – miejsce spotkania z Oblubieńcem ma nawiązywać do Jego Domu. W swoich przypowieściach Jezus często (ba! najczęściej!) mawiał o Królestwie Bożym i wyprawianych w nim ucztach. Czy zakochani w ramach swoich spotkań nie robią sobie niespodzianek w stylu: dam mu to, co lubi; pokażę, że też potrafię…? Więc i Eklezja przygotowuje miejsce, w którym On będzie się czuł jak u siebie. Dodatkowo też chce, by jej dzieci rozochociły się do wejścia na tę niezwykłą ucztę, którą wyprawi dla nas Oblubieniec w swojej sali godowej. Dzięki tej uświęconej Bożą obecnością ziemskiej przestrzeni, JUŻ DZIŚ może się dokonać nasze dosłowne przejście ze sfery profanum (tego co związane ze światem doczesnym), do sfery sacrum (tego co duchowe, niewidzialne, inne niż świat, w którym obecnie funkcjonujemy). Kościół staje się w ten sposób skrawkiem nieba na ziemi.

Na bogato. I kropka

Po co w takim razie to złoto, dlaczego ten przepych, nie można by skromniej? – pytają niektórzy. Dociekliwym złośliwcom przypomnę o podobnych zarzutach pewnego człowieka z otoczenia Jezusa: Po co to marnowanie olejku? Wszak można było olejek ten sprzedać drożej niż za trzysta denarów i rozdać ubogim (Mk 14,3-9). Brzmi znajomo? W scenie z kobietą (czyżby zapowiedź Eklezji?) obmywającą głowę Jezusa drogocennym olejkiem można dostrzec prototyp akcji liturgicznej i kultu chrystocentrycznego. Czyn ten spotkał się z jednoznaczną i dobitną pochwałą Mistrza z Nazaretu. Fakt ten powinien zamknąć usta wszystkim, którzy krytykują rozrzutność środków i bogactwo form stosowanych przy sprawowaniu czynności liturgicznych. Kto prawdziwie kocha, nie liczy przecież kosztów ponoszonych z miłości i dla miłości… 

Artykuł ukazał się na portalu 12kamieni.pl