O parafii, nie zawsze z morza i marzeń

Autor tekstu
Ks. Andrzej Leszczyński
W przekazie Kościoła, zarówno powszechnym, jak i lokalnym, temat wizji parafii ma się dość dobrze. Oczywiście niektórzy mogli by powiedzieć o swoistym koncercie życzeń. Jak najbardziej pobożnym. Na ogół jednak synodalne dokumenty poszczególnych diecezji konkretnie ujmują wielość zagadnień związanych z funkcjonowaniem parafii. W wymiarze praktycznym sięgają przy tym do rozwiązań, które wyrastają ze zwyczaju i lokalnej tradycji. Z realizacją postulatów, zasad i tzw. wytycznych bywa różnie. Każdy z kapłanów miałby w tym względzie dość wiele do powiedzenia.

W przekazie Kościoła, zarówno powszechnym, jak i lokalnym, temat wizji parafii ma się dość dobrze. Oczywiście niektórzy mogli by powiedzieć o swoistym koncercie życzeń. Jak najbardziej pobożnym. Na ogół jednak synodalne dokumenty poszczególnych diecezji konkretnie ujmują wielość zagadnień związanych z funkcjonowaniem parafii. W wymiarze praktycznym sięgają przy tym do rozwiązań, które wyrastają ze zwyczaju i lokalnej tradycji. Z realizacją postulatów, zasad i tzw. wytycznych bywa różnie. Każdy z kapłanów miałby w tym względzie dość wiele do powiedzenia. 

Z perspektywy kilkunastu lat kapłaństwa pragnę podzielić się spostrzeżeniami na temat funkcjonowania parafii. Kluczem opisu będzie rzeczywistość wspólnoty w trzech, jak myślę, ważnych wymiarach. Takich, które mają wpływ na jakość podejmowanej w parafii posługi duszpasterskiej.

Piszę jako wikariusz, co może u niektórych wywołać pobłażliwy uśmiech i prowadzić do stwierdzenia: „pewnie wyrywa się do bycia proboszczem”. Nie będę w takim przypadku przekonywał do rzeczywistych intencji. Po prostu trudno. Tytuł artykułu jest swobodną, ale zamierzoną parafrazą określenia, które opisuje jedno z miast położonych nad morzem. Ono zresztą mogło by być symbolem głębi wyrastającej z refleksji. Nie da jej się jednak przełożyć na życie bez jakiegoś „szaleństwa” i odwagi działania. Stąd też w tytule pojawiają się marzenia.

Wspólnota Chrystusa

Okrywanie tajemnicy Chrystusa w przestrzeni parafii wpisane jest w rytm roku liturgicznego, z niego czerpiemy i do niego nieustannie wracamy. To bogactwo, które ciągle trzeba odkrywać, a służyć temu mogą duszpasterskie plany, wizje i zamierzenia. Kościół przychodzi tu z pomocą poprzez coroczne hasła i związane z nimi treści. Do tych materiałów sięga się jednak stosunkowo rzadko i też nie zastępuje się ich innymi. Kwitną dziś zatem takie parafie, w których plany posługi duszpasterskiej zamykają się do jednego w ciągu roku spotkania duszpasterzy i do kuriozalnego „w tym roku mamy różaniec, roraty, Wielki Post i Boże Ciało”. A wiadomo: „Po Bożym Ciele nie ma księdza w kościele”. Szkoda, bo brak ten wyklucza stawianie koniecznych celów formacyjnych i nie tworzy charyzmatu wspólnoty. To zresztą dotyczy też odwiedzin duszpasterskich, które często zamyka się jedynie do statystyki. Tymczasem rzeczą jak najbardziej wartościową jest praktyka drukowania obrazków czy folderów, które proponują wejście w określony duszpasterski temat czy też ukazują różne możliwości włączenia się w życie parafii. W końcu sprawa rekolekcji, w których bierze udział zazwyczaj statystycznie niewielka część parafii, za to dosyć dobrze już uformowana. Warto zatem tak planować i tak proponować, by wnosić rzeczywiście nowe jakości duchowe, które później przełożą się na działania duszpasterskie. I tu przykład z podwórka znajomego proboszcza, który w Wielkim Poście zaproponował rekolekcje dotyczące wyjaśnienia i pogłębienia istoty Triduum Paschalnego. W ten sposób przygotował parafię m.in. do połączonego z procesją rezurekcyjną nocnego przeżywania Wigilii Paschalnej. To odważne posunięcie nie obyło się bez przeszkód. Pan Bóg temu jednak pobłogosławił, a o wiele większa i bardziej świadoma liczba uczestników ceremonii wielkotygodniowych była najlepszym tego dowodem. Rekolekcje te miały zatem także sens duszpasterski, wyraźnie zarysowany już na etapie planowania i zapraszania rekolekcjonisty. Celem rekolekcji może być również stworzenie jakiegoś dzieła czy wspólnoty, zwłaszcza w odniesieniu do młodzieży. Warto sięgać w tym zakresie do nowych form i metod. Dobrze, że dziś dość często rekolekcje młodzieżowe prowadzi kapłan wraz z grupą młodych, a kończą się one zaproszeniem do istniejącej już w parafii młodzieżowej wspólnoty. Mam w tym względzie osobiste

doświadczenia i wypływające z nich silne przekonanie o wartościach jakie niesie wspólnota oraz świadectwo życia. 

Wspólnota wspólnot

Wspólnoty w całej swej rozciągłości i wielości są aktywną częścią parafii i elitą w dobrym tego słowa znaczeniu. To ci, którzy nie tyle mają czas, co go znajdują, bo widzą wartość swojej posługi i swojego zaangażowania. Potrzebują uświęcenia i formacji. Pytaniem otwartym jest problem ilości wspólnot, niektórych bowiem duszpasterzy zadowalać może powstawanie kolejnych, do większości zaś z nich należy ta sama grupa ludzi. Czy to jeszcze jest otwartość na dzieła i charyzmaty czy już tylko kolekcjonowanie, które dość miło i sympatycznie wygląda na papierze? Tak czy inaczej towarzyszenie wspólnotom i grupom poprzez rzeczywiste angażowanie swojego kapłaństwa jest działaniem przynoszącym niezwykłe owoce. Uwalnia też księdza od pokusy bycia jedyną i odlegle tajemniczą gwiazdą na parafialnym nieboskłonie. Pozostawienie zaś jakiejś grupy mniemając, że sobie poradzą czy też ograniczanie spotkań z nimi do minimum jest zaniedbaniem w ich formacji i nie wykorzystaniem potencjału duchowego i duszpasterskiego. Rodzić może zniechęcenie, a ostatecznie rozpad naprawdę aktywnej części parafii. I przeciwnie. Wtedy, gdy jest współpraca, systematyczny kontakt i dialog, to dana wspólnota nie odczuwa, że przydaje się tylko wtedy, gdy jest jakaś uroczystość np. z udziałem biskupa. To z kolei wypada dobrze na zdjęciach wklejanych do kolejnego tomu parafialnej kroniki.

Podmiotowość wspólnot mogą budować różnorakie inicjatywy. Osobiście polecam tzw. dzień wspólnoty wspólnot. Pomysł ten został mi podsunięty przez zaangażowaną w parafii młodzież. Przyznam się, że na początku z różnych powodów nie wzbudził mojego entuzjazmu. Stad też pojawiły się i liczne wykręty. Nie warto dziś o nich nawet wspominać. Warto zaś dziękować Bogu za to, że determinacja młodych zwyciężyła. Wspólna modlitwa, konferencja zaproszonego gościa, podzielenie różnych zadań oraz agapa to najprostszy sposób na zorganizowanie takiego dnia, nie tylko raz do roku. Przykłady udanych festynów, wyjazdów seniorów na grzyby czy pielgrzymki rowerowej kilkudziesięcioosobowej grupy parafian to tylko niewielka część trafionych i owocnych inicjatyw. Budowane wtedy wzajemne więzi i bliskość wykluczą z podwórka parafialnego sprowadzenia obecności grup do ilości „straconego” ogrzewania i prądu. Bo może w tym względzie zgadzać się będzie wszystko, gdy tymczasem nie będzie zgadzało się nic z tego, co istotne.

Wspólnota kapłańska

Trzecim wymiarem parafii jest wspólnota kapłańska. Ma ona dość szerokie konotacje, które warto tu zawęzić tylko do kontekstu duszpasterskiego. Zwornikiem w tym względzie jest osoba proboszcza, który gwarantuje ciągłość realizowanych dzieł, zadań i charyzmatów. Rozpoczynający pracę wikariusz ma wejść w pewien zastany duszpasterski klimat parafii. Ze świadomością, że wszystko nie zaczyna się od niego, zarazem też znajdując zrozumienie dla swego osobistego charyzmatu oraz zdobytego doświadczenia. Na tym tle może dojść do pewnych przesterowań. Ze strony proboszcza taką „organizacją” pracy, która podszyta jest dogmatem o jego nieomylności. Albo też taką jego obecnością, której daleko do animowania duszpasterstwa, co skutkować może radosną twórczością współpracowników lub przylepieniem tej parafii łatki „sanatorium”. W pierwszym przypadku ma się ochotę powiedzieć: „skoro jesteś taki mądry, to zrób to sam”. W drugim zaś ma się do czynienia z trwaniem w jakimś zbiorowym udawaniu i świecie pozorów. Takiej swoistej „ekologii”, nie wchodzenie sobie w drogę. Bo przecież można by usłyszeć o problemach albo funduszach potrzebnych na duszpasterstwo. Tak czy inaczej nie będzie to skutkować podejmowaniem wspólnych działań, wspólne może się okazać jedynie zamieszkanie pod jednym dachem.

Swoiste przestawienie ma miejsce również wtedy, gdy jeden z księży forsuje swoją wizję i staje się fachowcem od wszystkiego. Nawet od przysłowiowego układania kwiatów w kościele.

Przyjęty przeze mnie sposób na opis rzeczywistości parafialnej nie jest oczywiście jedyny, choć wspólnotowość wyraża istotną rzeczywistość Kościoła, który w wymiarach parafii jest ukazywaniem obecności Boga w konkretnym miejscu i czasie. Boga, który chce przenikać codzienność człowieka i posługuje się wspólnotą stanowiącą przestrzeń Jego działania. Wspólnotą, która w każdym z opisanych wymiarów nie lęka się iść dalej i głębiej. Ma w sobie entuzjazm, który ciągle pozwala przekraczać granice w budowaniu Królestwa Boga. Jej siłą jest bowiem obecność Tego, dla którego nie ma nic niemożliwego.