Pragnienie dusz

Autor tekstu
Ks. Jan Uchwat
Słowa Jezusa zawarte w Ewangelii św. Jana: Potem Jezus, widząc, że już wszystko się dokonało i wypełniło się pismo, mówi: Pragnę! (J, 19,28), a także te zawarte w księdze proroka Ozeasza: Miłości pragnę, nie krwawej ofiary, poznania Boga bardziej niż całopaleń. (Oz 6,1-60) pozwalają mi w okresie Wielkiego Postu jeszcze raz zastanowić się nad moim powołaniem kapłańskim.

Słowa Jezusa zawarte w Ewangelii św. Jana: Potem Jezus, widząc, że już wszystko się dokonało i wypełniło się pismo, mówi: Pragnę! (J, 19,28), a także te zawarte w księdze proroka Ozeasza: Miłości pragnę, nie krwawej ofiary, poznania Boga bardziej niż całopaleń. (Oz 6,1-60) pozwalają mi w okresie Wielkiego Postu jeszcze raz zastanowić się nad moim powołaniem kapłańskim. 

Na bazie tych słów robię sobie rachunek sumienia, określając czy mój kapłański lifestyle jest całkowicie podporządkowany powołaniu, do którego zaprosił mnie Bóg. Zastanawiam się więc nad istotą tego powołania i dochodzę do wniosku, że powołaniem księdza jest pragnienie, które można chyba określić głodem dusz. Głód ten miałby w praktyce polegać na tym, że kiedy spotykam drugiego człowieka: rozmawiam z nim, pomagam mu, udzielam Sakramentów Świętych, czy nawet kiedy zwyczajnie piję z nim kawę lub idę na spacer – jest we mnie zawsze myślenie polegające na pragnieniu dobra dla duszy drugiego człowieka, pragnienie świętości i pragnienie zbawienia. To myślenie uruchamia we mnie staranie o łaski nadprzyrodzone dla tego, którego Pan mi powierza w mojej posłudze kapłańskiej.

Widząc człowieka niejako automatycznie troszczę się o jego potrzeby duchowe, dostrzegając w nim kogoś, kto tu na ziemi jest jedynie pielgrzymem. Nie chcę przez to powiedzieć, że sprawy codzienne, ludzkie, sprawy ciała nie są ważne, ale istotą pomagania kapłana jest troska o całego człowieka w jedności ciała i ducha. Spotykając więc np. na drodze człowieka, który potrzebuje mojej pomocy, jeśli sytuacja tego wymaga, pomagam mu popchać samochód, ale czynię to nie tylko ze względu na potrzeby jego ciała, ale przede wszystkim ze względu na to, że tego domaga się jego wzrost duchowy, że być może w tym moim geście pomocy, dostrzeże on iskrę miłości Bożej, której jestem przekazicielem. Dochodzę do wniosku, że dobro ciała nigdy nie może być oderwane od dobra duszy. Moje pomaganie w sprawach duchowych pozwala mi rozpoznać samego siebie, pozwala także zweryfikować moje powołanie. Wciąż zadaję więc sobie pytanie: czy znajduję w sobie tego typu pragnienie, głód dusz? Pomyślałem sobie, że lekarze kierują się zasadą: salus aegroti suprema lex, czyli zdrowie chorego najwyższym prawem; politycy i prawnicy usiłują postępować w myśl zasady: salus populi (publica) suprema lex, czyli zdrowie społeczeństwa najwyższym prawem, ja zaś jako ksiądz winieniem postępować w myśl maksymy: salus animarum suprema lex, czyli dobro dusz najwyższym prawem, która zresztą została zapisana w prawie kanonicznym (por. KPK, kan. 1752).

Ta ostatnia zasada, która obowiązuje mnie jako księdza wydaje mi się najpiękniejsza i przekonuje mnie o tym, że wielką łaską jest moje kapłaństwo. Dlatego modlę się, abym cokolwiek robiąc miał zawsze tego świadomość, a szczególnie teraz w okresie Wielkiego Postu, kiedy tyle osób prosi mnie o pomoc.