Śmierć należy do Życia (nie na odwrót)!

Autor tekstu
o. Krzysztof Osuch SJ
Temat ŚMIERCI jest aktualny nie w jedno tylko popołudnie w Uroczystość Wszystkich Świętych i w Dzień Zaduszny – dzień intensywnej modlitwy Kościoła za wszystkich wiernych zmarłych. To nader oczywiste. Więc proponuję poniższe rozważanie (już dzisiaj, z pewnym wyprzedzeniem). Nawiązuje ono do Wielkiego Czwartku i Wieczernika. A trzeba nam cały rok pamiętać, że to „tu”: w Wieczerniku – w Eucharystii, a więc w owym rewelacyjnym Jezusowym rozporządzeniu Sobą – wszyscy znajdujemy najgłębszy SENS całożyciowej DROGI przez Ziemię do DOMU OJCA!

Temat ŚMIERCI jest aktualny nie w jedno tylko popołudnie w Uroczystość Wszystkich Świętych i w Dzień Zaduszny – dzień intensywnej modlitwy Kościoła za wszystkich wiernych zmarłych. To nader oczywiste. Więc proponuję poniższe rozważanie (już dzisiaj, z pewnym wyprzedzeniem). Nawiązuje ono do Wielkiego Czwartku i Wieczernika. A trzeba nam cały rok pamiętać, że to „tu”: w Wieczerniku – w Eucharystii, a więc w owym rewelacyjnym Jezusowym rozporządzeniu Sobą – wszyscy znajdujemy najgłębszy SENS całożyciowej DROGI przez Ziemię do DOMU OJCA!

Myśleć o śmierci

Żyjąc na ziemi, mamy czasem nieprzeparte wrażenie, że pogrążeni jesteśmy w jakimś nieprzeniknionym mroku i w nocy, która „już” jest ciemna i jeszcze ciemnieje. Noc życia, które przemija, i „noc świata”, który przestaje tęsknić za wiekuistą światłością Boga – to niezwykle bolesna rzeczywistość, z którą sam, w pojedynkę, nikt sobie nie poradzi.

Wcześniej czy później każdy musi zmierzyć się z własną śmiercią. Kiedyś trzeba zacząć o niej myśleć. Jeśli nie wcześniej, to przynajmniej w starości czy przy poważnym pogorszeniu stanu zdrowia, musimy skonfrontować się z myślą o śmierci. Ale nie tylko wtedy warto i należy o niej myśleć. Mędrcy powiedzieliby, że częste myślenie o końcu swego życia to rzecz dobra i zbawienna.

– Św. Ignacy Loyola radzi to czynić, gdy chcemy dokonać rozsądnego i dobrego wyboru. W Ćwiczeniach duchownych pisze tak: „zastanowić się, jakbym już był w chwili śmierci, nad tą postawą i tą miarą, którą wtedy chciałbym widzieć zastosowaną w tym obecnym wyborze; i dostosowując się do niej całkowicie dokonam mojej decyzji” (ĆD 186). Św. Ignacemu na pewno nie chodzi o wzbudzanie w sobie lęku, gdyż ten (na ogół) jest złym doradcą. Chodzi natomiast o jasne uświadomienie sobie tego, po co żyjemy. A żyjemy po to, aby móc umrzeć. Nie: umrzeć i koniec, ale umrzeć i zacząć żyć naprawdę – w Bogu i Boskim Życiem!

To prawda, „prawdziwe życie jest nieobecne”, jednak Jezus wiarygodnie zapewnia nas, że jest drogą i prawdą, i życiem (por. J 14, 6). Że jest prawdziwą drogą do życia prawdziwego.

Właśnie, śmierć należy do Życia (nie na odwrót!)

Wymowa Objawienia Bożego jest jednoznaczna: śmierć należy do życia i życiu jest przyporządkowana; a nie na odwrót! Jezus Chrystus przekonuje nas o tym w sposób wyjątkowy i ostateczny. On czerpie swą wiedzę i pewność co do zwycięstwa Życia nad śmiercią – wprost z Serca Ojca. Tak „wyposażony” przychodzi, by uczyć nas nie tylko dobrze żyć, ale także dobrze umierać.

Jezus w swej śmierci widział po prostu godzinę paschy, czyli godzinę przejścia z tego świata do Ojca. Myśl o Przejściu wywoływała w Nim głębokie wzruszenie. Powrót do Ojca, do Jego Chwały był dla Jezusa przyczyną ogromnej radości. Ale nie tylko radości!

Wejście w śmierć było dla Niego także czymś wyjątkowo trudnym. Umierać bowiem jako ktoś obarczony i wręcz miażdżony wszystkimi winami ludzkiej rodziny (por. Iz 53), wejść w konfron­tację z całą nienawistną logiką demonów (por. Ap 12), zderzyć się ludzką niewiarą i podejrzliwością wobec Miłości Boga – to rzecz straszna. Trudność i okropność ekspiacyjnego umierania Jezusa widać zarówno w ewangelicznych opisach Jego Męki jak i na cudownie zacho­wa­nym Całunie Turyńskim i (nawet na) Chuście z Manoppello, która odzwierciedla pierwszy moment po przejściu ze śmierci do nowego życia.

Wstępować w ślady Jezusa

Ilekroć uczestniczymy w Eucharystii, tylekroć uczymy się od Niego rzeczy najważniejszej: jak żyć i jak umierać, aby zacząć żyć pełnym życiem w Bogu. Najpierw zauważajmy, że Jezus głęboko wzrusza się na myśl o bliskim spotkaniu z Ojcem. To perspektywa bliskiego spotkania z Ojcem pozwala Mu – z jasnością umysłu i z płomiennym sercem – tak jednoznacznie rozporządzić swoim życiem. A praktycznie oznaczało to wejść w Mękę i Śmierć.

Uczymy się od Jezusa oddawania ziemskiego życia i wchodzenia w trud umierania – choćby i na drzewie krzyża! Dla Jezusa najważniejsze było to, by powrócić do Ojca. I to, by i z życia, i ze śmierci uczynić dar-ofiarę dla Ojca, a także dla wszystkich ludzi, Jego umiłowanych sióstr i braci.

Jest to imponująca wolność: nie dać się niczemu zatrzymać i zawrócić z paschalnej drogi. Jezus, umiłowany Syn Ojca, wiedział i konsekwentnie wyznawał, że od Boga wyszedł i do Boga idzie.

Można śmiało stwierdzić, że troską Jezusa-Zbawiciela było (i wciąż będzie) to jedynie, by wszystkich ludzi pociągnąć za Sobą ku Ojcu! Największą pasją Jezusa – miłośnika Ojca i miłośnika człowieka – było i jest to jedynie, by skutecznie wprawić wszystkich swych braci w paschalny ruch: ku Ojcu, ku Życiu. Ku życiu w Pełni, ku życiu prawdziwemu!

W te dni – częstszych przystanków i zadumy nad grobami naszych drogich zmarłych –odpowiedzmy sobie na pytanie: gdzie my jesteśmy w naszym myśleniu o życiu i śmierci? Co dla nas bardziej „waży”: śmierć czy Życie? Co czemu, w naszym rozumieniu i odczuwaniu, jest przyporządkowane: śmierć Życiu czy Życie śmierci? Czy jesteśmy już dość paschalni?

I jeszcze tak: jakie uczucia wezbrałyby w moim sercu, gdybym miał umrzeć już jutro czy pojutrze? Jakbym się modlił? Czy zachowując wszystkie proporcje, mógłbym streścić sens swojego życia w tym jednym Jezusowym zdaniu: „Wyszedłem od Ojca i przyszedłem na świat; znowu opuszczam świat i idę do Ojca?” (J 16, 28).

Zapewne stanięcie, już tu i teraz, oko w oko z własną śmiercią odsłoniłoby wiele braków w naszym „paschalnym” zapatrywaniu na życie i na umieranie (…) Co ja winienem uczynić (zmienić) w swoim postępowaniu, by jeszcze bardziej przyswoić sobie Jezusowy sposób życia na tym świecie? I Jezusowy sposób przechodzenia i odchodzenia z tego świata? Chciejmy też pamiętać, że ważne przekonania i postawy stają się naszym udziałem w aktach rozumu, który poznaje i wierzy, przyjmuje Miłość i miłuje Miłość…

Prośmy

Prośmy też Jezusa o zdolność do ufnego i wielkodusznego ofiarowania Bogu Ojcu ziemskiego życia i trudów umierania jako „ceny” za najwyższe dobro, jakim jest zjednoczenie z Bogiem i oglądanie Go, jakim jest. Prośmy, by Jezus gromadzący nas na ucztę ofiarną w Wieczerniku pomnożył w nas pewność tego, że za progiem śmierci czeka Dobry Ojciec i że On weźmie nas w swe mocne Ojcowskie ramiona.

Obyśmy, przewidując trwogę umierania i (być może) wielkie osamotnienie, już mogli powtarzać słowa, które Jezus wypowiedział na krótko przed swoją śmiercią: „Oto nadchodzi godzina, a nawet już nadeszła, że się rozproszycie – każdy w swoją stronę, a Mnie zostawicie samego. Ale Ja nie jestem sam, bo Ojciec jest ze Mną” (J 16, 32).