O Mszy świętej inaczej

Autor tekstu
ks. Krzysztof Borysewicz
Nie będę odkrywcą Ameryki i z pewnością nikogo spośród czytelników katolickiego portalu nie zaskoczę, jeśli powiem, że miłość nie jest uczuciem. Miłość to coś więcej niż zakochanie czy podwyższony poziom fenyloetyloaminy w organizmie. Niemniej, mówiąc o miłości, nie uciekniemy raczej przed widzeniem jej w kategoriach duchowych. Fizycznie miłości nie można przecież zobaczyć – nie powiemy: O! jest tam!, albo: Właśnie przeszła obok!

Nie będę odkrywcą Ameryki i z pewnością nikogo spośród czytelników katolickiego portalu nie zaskoczę, jeśli powiem, że miłość nie jest uczuciem. Miłość to coś więcej niż zakochanie czy podwyższony poziom fenyloetyloaminy w organizmie. Niemniej, mówiąc o miłości, nie uciekniemy raczej przed widzeniem jej w kategoriach duchowych. Fizycznie miłości nie można przecież zobaczyć – nie powiemy: O! jest tam!, albo: Właśnie przeszła obok!

Jest ona relacją między co najmniej dwiema osobami, chcącymi dla siebie nawzajem dobra i to w sposób bezinteresowny. Im więcej bezinteresowności, tym miłość jest dojrzalsza i pełniejsza. Niemniej jednak, obserwacji mogą już podlegać oznaki miłości. Do tego jednak potrzebny jest kanał komunikacyjny, jakim jest materia. Widzimy dwa idące obok siebie ciała (materia) z przylegającymi do siebie dłońmi i mówimy: Ci to się kochają… Tak też jest w przypadku miłości Boga do człowieka. Kanałem, przez który Bóg zakomunikował ludzkości swoją miłość stało się wcielenie drugiej Osoby Trójcy Świętej. Kontynuacją zaś owego wcielania się Boga jest liturgia wraz z całym bogactwem znaków, które oddziałując na nasze zmysły mają przybliżać nam niezgłębione Boże tajemnice

On, czyli ołtarz

Liturgia, w swoim zewnętrznym aspekcie, ma się koncentrować na ołtarzu. Ów kamienny (nie bez powodu musi on być wykonany z tego właśnie materiału!) stół, na którym sprawowana jest Eucharystyczna Ofiara, jest dla nas, katolików, czymś więcej niż jedynie praktycznym podestem, na którym kładzie się chleb i stawia kielich z winem. Ołtarz jest bowiem symbolem samego ChrystusaOjcowie Kościoła powtarzać wręcz będą, że ołtarz JEST Chrystusem (a oprócz tego również Ofiarą i Kapłanem). Źródła owej symboliki (do tego kamiennej) należałoby szukać już w Starym Testamencie, gdzie w jednej z pustynnych scen historii narodu wybranego Mojżesz, przez uderzenie laską w skałę, wyprowadza zeń życiodajną wodę, ratując przymierających pragnieniem Izraelitów. Analogiczne uderzenie Boga mocą Ducha Świętego w ołtarz wyprowadza z niego dla nas życiodajną Eucharystię. Psalm 118 natomiast mówi o kamieniu odrzuconym, który stał się fundamentem. Nawiązanie do męki i zmartwychwstania Jezusa, uobecniających się podczas sprawowania Mszy świętej, jest oczywiste… Finalnym wyjaśnieniem tego chrystusowego symbolu jest obrzęd namaszczenia ołtarza olejem w dniu jego poświęcenia, kiedy to śpiewany z tej okazji Psalm 45 ogłasza uroczyście: Namaścił cię Bóg, Twój Bóg, olejkiem wesela.

Ona, czyli… ksiądz

A gdzie dostrzeżemy Oblubienicę? Nie gdzie indziej, jak w osobie przewodniczącego liturgii. To właśnie biskup, prezbiter, tudzież diakon jest uosobieniem Eklezji. To oni reprezentują Kościół, to na nich spoczywa obowiązek przewodniczenia zgromadzeniu liturgicznemu, to oni wyrażają prośby i pragnienia całego zgromadzenia. Bez względu na to, czy księdza lubimy, czy niezbyt za nim przepadamy; czy jest młody, czy posunięty w latach; zadbany czy unikający kontaktu z kosmetykami – podczas sprawowania liturgii jest głosem modlącego się ludu, obrazem Eklezji. Z tego właśnie powodu wyznaczono mu specjalne miejsce (krzesło), które podczas sprawowania liturgii zajmuje – nazywa się ono miejscem przewodniczenia. Z definicji ma ono wyróżniać się spośród innych siedzeń w kościelnej przestrzeni zarówno kształtem i odrębnością. W swojej symbolice (ale też wykonaniu) nie ma nawiązywać do królewskich tronów przypominających władzę i panowanie, lecz do krzesła nauczycielskiego – zgodnie z powiedzeniem: Kto urzędowo naucza, siedzi na swoim krześle.  Ma ono być umiejscowione w taki sposób, by z jednej strony przewodniczący liturgii mógł we właściwy sposób pełnić swoją funkcję, a z drugiej, by był widzialny przez uczestników celebracji. Dlaczego potrzebna jest ta transparentność? Otóż patrząc na gesty, słuchając słów kapłana, wierni winni potwierdzać i utożsamiać się z gestami i słowami tego, który w ich imieniu mówi do Oblubieńca. Nie będzie więc nadużyciem, jeśli przewodniczącego liturgii nazwiemy ustami Eklezji. Nikt nie ma wątpliwości, że to właśnie usta są najbardziej podstawowym kanałem komunikowania się z innymi. Do takiej komunikacji (z Oblubieńcem) ma Eklezji służyć kapłan. 

Celebrans jest też obrazem tego, w jakim nastroju Eklezja się znajduje… Wszak kobieta zmienną jest. Nastroje te możemy odczytać, obserwując kolory szat liturgicznych, używanych przez duchownych: biel mówi o radości Eklezji (np. z powodu obchodzenia urodzin Oblubieńca, Jego wielkanocnego zwycięstwa, czy narodzin dla nieba dzieci, jakimi są wspomnienia świętych), fiolet to tęsknota (adwentowe oczekiwanie podobne jest przecież do wyczekiwania nieba na wschód słońca) oraz pokuta i smutek (ten wielkopostny i pogrzebowy) Czerwień z kolei to żar miłości (zesłanie Ducha Świętego) i krew wylewana wskutek cierpień męczenników. Najpopularniejsza zieleń to po prostu nadzieja, która ma przenikać całe życie Eklezji i jej dzieci.

Oni, czyli… zaprawa murarska, kwiaty, świece, obrus i kości

Normy liturgiczne nakazują, by w kościołach poświęconych (w dawnym nazewnictwie konsekrowanych) ołtarz był przytwierdzony na stałe do posadzki. Nie sposób nie dostrzec w takim przepisie symbolicznego wyrażenia więzi łączącej Eklezję z jej Boskim Oblubieńcem. Choć są pewnie bardziej finezyjne obrazy wyrażające ich jedności i miłość. 

Najbardziej oczywistym z nich zdaje się być umieszczanie na ołtarzu zapalonych świec – to znak Jego obecności. Każda zapalana w kościele świeca (a zatem te ołtarzowe również) ma być nawiązaniem do tej najważniejszej – Paschału uroczyście błogosławionego w Wielką Noc, a mającego być dla nas znakiem zmartwychwstania i zwycięstwa Mesjasza. Obdarowywanie kwiatami to znany nam z relacji międzyludzkich sposób na okazanie wdzięczności, serdeczności i uznania dla tego, kto jest nam drogi. Powodów do uczczenia Jezusa w ten sposób Kościół ma bardzo wiele. Podobne znaczenie ma okrywanie ołtarza białym obrusem.

Ciekawym zwyczajem Eklezji, związanym z ołtarzem, jest zamurowywanie w nim relikwii świętych. Ma to nas przenieść z jednej strony do czasów starożytności, kiedy to Msze święte sprawowano na grobach męczenników, a z drugiej ma przypomnieć, że Eklezja to nie tylko my, pielgrzymujący jeszcze na ziemi. Eklezja to również ci, którzy są już na wiecznych Godach Baranka, w Jego Królestwie – triumfujący. Eucharystia zaś to przestrzeń, w której uczestniczy cała wspólnota: pielgrzymi, zwycięzcy, jak i oczyszczający się.

Znak zdrady

Brak kwiatów w Wielkim Poście, a obrusu po wielkoczwartkowej liturgii, to symbol opuszczenia i zdrady. Uświadomienie sobie przez Eklezję, że czasem zachowuje się jak zwykła ladacznica, zostawiająca swojego męża dla przelotnych miłostek… Zbyt daleko idąca interpretacja? Zgorszonym polecam lekturę początkowych rozdziałów księgi Ozeasza - historia tytułowego bohatera i jego niecnej wybranki to właśnie ilustracja miłości Jahwe do narodu wybranego. 

Artykuł ukazał się na portalu 12kamieni.pl