Tajemnica Przemienienia czyli jaki Chrystus w kapłanie.

Autor tekstu
ks. Jacek Nawrot
Przemienienie najprościej opisać, że jest to zmiana, tylko że znacznie poważniejsza niż zwykle. Ta definicja niewiele jednak mówi o takim przemienieniu jakie dokonało się na górze Tabor, o takim, które ciągle dokonuje się przy sprawowaniu Eucharystii, o takim, które ma dokonać się w kapłańskim sercu i całym jego życiu. Tajemnicę tego przemieniania ciągle zgłębiamy i dalej szukamy.

Przemienienie najprościej opisać, że jest to zmiana, tylko że znacznie poważniejsza niż zwykle. Ta definicja niewiele jednak mówi o takim przemienieniu jakie dokonało się na górze Tabor, o takim, które ciągle dokonuje się przy sprawowaniu Eucharystii, o takim, które ma dokonać się w kapłańskim sercu i całym jego życiu. Tajemnicę tego przemieniania ciągle zgłębiamy i dalej szukamy. 

Czym zatem jest ta tajemnica kapłańskiego przemienienia. Pragnąc uniknąć ogólników posłużę się słowami wiersza karmelitanki bosej śp. Siostry Marii od Jezusa Miłosiernego, z naszego gdyńskiego Karmelu. Pisała tak: „gdy letni dzień/ ku zachodowi się chyli/ wtedy słońce jest najpiękniejsze/ już nie pali już nie oślepia/ lecz ciepłym łagodnym blaskiem/ oczy koi i serce// słońce zachodząc jakby umierało/ a tuż przed śmiercią jakby rozdać chciało/ całe swe piękno i całą wiedzę/ o minionym dniu// tak życie ludzkie/ słońcu jest podobne/ gdy tylko miłość w sercu zapanuje/ - pod wieczór życia/ człowiek najpiękniejszy/ pod wieczór życia/ odchodząc już umie/ miłości światło i ciepło dać w darze/ nie raniąc.

Ilu z nas, kapłanów nadal rozumie, że w tym przemienianiu w Chrystusie, nie chodzi o zmiany zewnętrzne, że one są drugoplanowe. Ilu z nas potrafi nie wiązać sensu swego życia z dziełami, zadaniami czy akcjami, ale właśnie z tajemnicą przemienienia. Owszem, każdego z nas, władzą naszych przełożonych, Pan Bóg stawia w jakimś konkretnym miejscu, wobec konkretnych ludzi i ich potrzeb, ale to nadal nie wyjaśnia tajemnicy naszego przemienienia. To są nasze posłania, to misje jakie się nam powierza, to nasze bardzo ważne odpowiedzialności, ale to nie jest samo w sobie przemienienie serca kapłańskiego w serce Chrystusowe. Przynajmniej to nie wystarczy. Nie można przecież zbawić się samymi dobrymi uczynkami. Zbawia nas decyzja nawrócenia i wierność tej decyzji dzień w dzień, godzina po godzinie. Każdy obowiązek ma swój początek i jakiś koniec, ma jakieś godziny kiedy jesteśmy nim zajęci, ale nawrócenie jest cały czas, to nie jakieś wyznaczone godziny dnia, to cnota czyli stała dyspozycja do stawania wobec Boga. Stała, czyli nie ma wyznaczonego czasu na nawrócenie i osobnego czasu wolnego dla siebie. Nasze dobre uczynki i nasza gorliwość apostolska nie usprawiedliwią ani jednego naszego grzechu, nawet najmniejszego. Nasze grzechy może usprawiedliwić tylko Bóg i dokonuje się to przez naszą postawę nawrócenia. Pomyśl, że tutaj właśnie należy szukać tajemnicy przemienienia w Chrystusie w naszych kapłańskich losach. Kapłan, który czyni dzieła, ale zapomniał o nawracaniu siebie, dokądkolwiek pójdzie, gdziekolwiek go przeniosą, zawsze będzie niósł ze sobą tę głęboką niepewność czy przed Bogiem jest w porządku, albo często bolesne doświadczenie opuszczenia czy bolesną samotność. Kapłan żyjący wezwaniem do przemieniania swego życia, który żyje postawą nawrócenia, wszędzie będzie dotykał, że jego powołanie ma sens i że on sam ma sens, że jego niepowodzenia duszpasterskie mają sens i doświadczenia niewdzięczności mają sens, że wszystko … ma sens.

            Kapłan przemienia się, kiedy coraz mniej w nim siebie samego, a więcej innych, kiedy służba jest coraz mniej z obowiązku, a więcej z miłości. Czy to właśnie nie nazwiemy tajemnicą przemienienia. Bo w zwykłym ludzkim porządku, w naszej kapłańskiej posłudze bywa że zaczynamy od służby z zamiłowania, gorliwi, ale z czasem bywa coraz więcej wycofywania się, zmęczenia i niechęci. Tu chodzi o porządek Boży, nie ludzki. Góra Tabor nie pokazuje, co możemy uczynić z naszym życiem, jeśli uwierzymy. Ta święta Góra pokazuje, co może uczynić z nami Bóg, jeśli uwierzymy. Bracia nie zadowalajmy się tylko ludzkimi zmianami, choćby były najbardziej rewelacyjne. Pragnijmy Chrystusowego przemieniania nas, choćby było bardzo bolesne.

DLA MNIE BOWIEM CHRYSTUS TO ŻYCIE, A ŚWIATOWOŚĆ TO ŚMIERĆ.

 

ks. Jacek Nawrot