Chrześcijaństwo to nie kucyk - Refleksje powyborcze…

Autor tekstu
ks. Zbigniew Wądrzyk
Chrześcijaństwo to nie kucyk, osiodłany, w uprzęży, wędrujący wokół palika, za pieniążka gotów przewieźć dzieciaka w kółeczko. To dziki Tarpan, któremu uzda jest obca a tylko Wiatr podpowiada kierunek. Galopuje po połoninach wolności a pasie się na łąkach prawdy. Chrześcijaństwa nie da się osiodłać i wprzęgnąć w jarzmo ludzkich oczekiwań, nie jest wierzchowcem ani demokracji, ani kapitalizmu. Ono samo w sobie nosi swój sens i cel i nie szuka go poza sobą. Chrześcijaństwo jest Chrystusa! To boli, kiedy zamiast Chrystusa na swych sztandarach chrześcijanie wypisują imiona bożków XX wieku: demokracji i tolerancji. Ludzie oczekują sprawiedliwości.

Chrześcijaństwo to nie kucyk, osiodłany, w uprzęży, wędrujący wokół palika, za pieniążka gotów przewieźć dzieciaka w kółeczko. To dziki Tarpan, któremu uzda jest obca a tylko Wiatr podpowiada kierunek. Galopuje po połoninach wolności a pasie się na łąkach prawdy. Chrześcijaństwa nie da się osiodłać i wprzęgnąć w jarzmo ludzkich oczekiwań, nie jest wierzchowcem ani demokracji, ani kapitalizmu. Ono samo w sobie nosi swój sens i cel i nie szuka go poza sobą. Chrześcijaństwo jest Chrystusa! To boli, kiedy zamiast Chrystusa na swych sztandarach chrześcijanie wypisują imiona bożków XX wieku: demokracji i tolerancji. Ludzie oczekują sprawiedliwości.

W XX wieku najbardziej sprawiedliwym systemem jawiła się demokracja. Uczyniono z niej niemalże Ewangelię. Tymczasem ludzie nadal oczekują od władzy tylko sprawiedliwości. Czy to będzie sprawiedliwy król, czy sejm, prezydent czy premier, – jeśli jest sprawiedliwy - będzie miał szacunek. Ludzie mają prawo do Prawdy a nie tolerancji, rozumianej jako milcząca zgoda na zło. Zawód, jaki sprawia obecna demokracja - ten fałszywy prorok naszych czasów - jest bardzo bolesny. Obiecywała szczęście i wolność, przyniosła rozwiązłość, rozpustę, żądze władzy i pieniędzy, a nade wszystko gorycz bezsilności wobec zła czynionego w majestacie bezbożnego prawa. Teraz już nie wiadomo nawet przeciwko komu protestować. Może czas się przebudzić. Może czas zobaczyć, że demokracja miała swoje zasłużone miejsce w historii. Była wspaniałym sposobem współistnienia dla ludzi odpowiedzialnych za czyny i słowa, ale czasy takich dinozaurów mijają. Teraz nadchodzi pokolenie „kopiuj-wklej”. Kopiuj z telewizji, wklej do życia, kopiuj z gazety, wklej do poglądów. Kopiuj z reklamy, z muzycznych idoli, z internetu, a wklej, nawet jeśli nie powstanie nic sensownego, tylko kolaż, abstrakcyjna wydzieranka antagonizujących elementów. W dobie, gdzie techniki manipulacji wykłada się na studiach, a sztaby ludzi kreują wizerunki politykom, gdzie telewizyjne informacje są modelowane według wzorca ideowego preferowanego przez właściciela stacji, demokracja staje się demagogią i traci rację bytu.

Popatrzmy na tekst encykliki „Centesimu annus” Jana Pawła II, pkt 46:

„Kościół docenia demokrację jako system, który zapewnia udział obywateli w decyzjach politycznych i rządzonym gwarantuje możliwość wyboru oraz kontrolowania własnych rządów, a także - kiedy należy to uczynić - zastępowania ich w sposób pokojowy innymi. Nie może zaś demokracja sprzyjać powstawaniu wąskich grup kierowniczych, które dla własnych partykularnych korzyści albo dla celów ideologicznych przywłaszczają sobie władzę w państwie.Autentyczna demokracja możliwa jest tylko w Państwie prawnym i w oparciu o poprawną koncepcję osoby ludzkiej. Wymaga ona spełnienia koniecznych warunków, jakich wymaga promocja zarówno poszczególnych osób, przez wychowanie i formację w duchu prawdziwych ideałów, jak i "podmiotowości" społeczeństwa, przez tworzenie struktur uczestnictwa oraz współodpowiedzialności.” – zwracam uwagę na sformułowanie: „spełnienia koniecznych warunków”, do których papież zaliczył formację w duchu prawdziwych ideałów. Według mnie demokracja już nie spełnia koniecznych warunków, by mogła służyć sprawiedliwości i prawdzie. Wystarczy popatrzyć na świat z jego kłamliwą propagandą wolności, na degradację godności człowieka, na wypaczanie pojęć, czy po prostu na nasze gimnazja i to, co się w nich dzieje, by zobaczyć do czego formuje się przyszłe pokolenie: do bezkarności, kłamstwa, bezczelności, wulgarności, bezwstydu… Nauczyciele boją się reagować, bo nie mają poparcia ani dyrektorów trzęsących się o swe posady, ani zaślepionych rodziców, uważających swoje dzieci za ósmy cud świata. Arogancki prawodawca zrzucił odpowiedzialność za wszelkie zło w szkole na biednego nauczyciela, za zło w służbie medycznej na lekarza. Państwo zamiast oczyścić tę Stajnię Augiasza, chowa się za parawan, a w Ojczyźnie robi się coraz ciaśniej. Coraz ciaśniej dla ludzi, którzy chcą uczciwie żyć i coraz więcej swobody dla wielbicieli mętnej wody. Wszyscy przeczuwamy tykającą bombę demograficzną – problemy jakie pojawią się z emeryturami, jeśli dzieci nie będzie przybywać, ale władze demokratyczne trwają przecież tylko kadencję, a ten problem wymaga spojrzenia w najbliższe 30-40 lat. Dlatego zasłania się słonia i mówi dużym dzieciom: „o! znikł”. A duże dzieci – tak się traktuje dziś nas, wyborców – cieszą się i klaskają ucieszone sztuczkami iluzjonistów - polityków. Szkoda, że wtedy, gdy wszyscy myśleliśmy o demokracji, nie słyszeliśmy, że Jan Paweł II w czasie swojej pielgrzymki mówił o Dekalogu. Chcieliśmy tylko słyszeć „Solidarność” a nie usłyszeliśmy: „wierność!”.

Wracając do chrześcijaństwa. Prawdziwej wierze demokracja ani nie pomoże ani nie zaszkodzi, jeżeli ufność swą położy się w Chrystusie a nie w ustroju społecznym.

Czytam sobie Listy św. Pawła i widzę, jak pisze:

1 Kor 12:13 „Wszyscyśmy bowiem w jednym Duchu zostali ochrzczeni, [aby stanowić] jedno Ciało: czy to Żydzi, czy Grecy, czy to niewolnicy, czy wolni” – można by w tym samym duchu dodać „czy to republikanie, czy demokraci, czy to prawica czy lewica, czy to kapitaliści czy robotnicy”.

Albo w Ef 6:5-9: „Niewolnicy, ze czcią i bojaźnią w prostocie serca bądźcie posłuszni waszym doczesnym panom, jak Chrystusowi, nie służąc tylko dla oka, by ludziom się podobać, lecz jako niewolnicy Chrystusa, który z duszy pełnią wolę Bożą. Z ochotą służcie, jak gdybyście [służyli] Panu, a nie ludziom, świadomi tego, że każdy - jeśli uczyni co dobrego, otrzyma to z powrotem od Pana - czy to niewolnik, czy wolny. A wy, panowie, tak samo wobec nich postępujcie: zaniechajcie groźby, świadomi tego, że w niebie jest Pan zarówno ich, jak wasz, a u Niego nie ma względu na osoby.” Rozważając uważnie te teksty, widzimy prawdziwą moc chrześcijaństwa! Ono nie bało się nawet ustroju niewolniczego. Miłość Chrystusa, którą uczeń doświadcza w Duchu Świętym, jest nową wartością, wobec której nie ma mocnych. Mogę, jako niewolnik przeżywać swoją wolność w Chrystusie. Mogę ją przeżywać jako więzień, mogę jako obywatel. Czy ten ustrój będzie się nazywał demokracją, czy demagogiokracją jak powinien obecnie, czy jakikolwiek inny jeszcze powstanie, to dla mnie żyć – to Chrystus! Bo Chrystus, który zmartwychwstał zmienia moją optykę, zmienia wszystko, co myślałem o tym świecie. Tylko On, Jezus Chrystus zmartwychwstały jest dawcą nadziei, która zawieść nie może. Dlatego czytając w encyklice Centesimus annus w pkt. 47: „(…)Kościół respektuje słuszną autonomię porządku demokratycznego i nie ma tytułu do opowiadania się za takim albo innym rozwiązaniem instytucjonalnym czy konstytucyjnym. Wkład, który w ów porządek wnosi, polega na takim zrozumieniu godności osoby, jakie w całej pełni objawia tajemnica Słowa Wcielonego.” – widzimy, że dla Kościoła ważniejsza jest godność osoby wypływająca ze Słowa Wcielonego niż to, w jakim systemie czy strukturach będzie ona realizowana.

Niektórzy dziś chcą niską frekwencję wyborczą interpretować przeciw społeczeństwu. A może to jest właśnie znak od społeczeństwa, które nie jest kapryśnym bachorem, ale ludem uciskanym przez niewiarę i brak nadziei. To krzyk zdławiony w gardłach milionów: „Potrzebujemy sprawiedliwości! Ale ta demokracja nam jej nie da…”. Może ten lud prostej wiary zdemaskował już potwora, który ubrał się w futerko starego zniszczonego misia i chciałby się dalej przymilać. Starego misia już nie ma! I nie wróci. To, co się kiedyś nazywało demokracją odeszło, gdy człowiek porzucił rozsądek i odstawił Dekalog, gdy swój etos sprzedał za McDonalda.

Gdybym miał odpowiedzieć na pytanie: „No to co zamiast demokracji? Monarchia?” odpowiedziałbym ewangelizacja! Człowiek, który złoży swe serce Jezusowi, cokolwiek zbuduje, będzie dobre i z dnia na dzień lepsze. Dlatego marzy mi się bym kiedyś mógł przeczytać z ambony taki list czy komunikat konferencji Episkopatu, gdzie Jezus Chrystus będzie nie kucykiem niosącym na grzbiecie treści społeczno-polityczne, ale pełnym mocy Zbawcą, który nadchodzi, by w Duchu Świętym odmienić oblicze ziemi, tej ziemi.