O miłowaniu Boga i o osiołku

Autor tekstu
ks. Jan Uchwat
Rozpoczął się okres Wielkiego Postu, a więc czas łaski dany nam, aby dobrze przygotować się m.in. na przeżycie wydarzeń paschalnych. Kościół w każdym czasie zachęcał wiernych do właściwie pojętej ascezy jako narzędzia uświęcenia. Po raz kolejny warto więc zastanowić się nad tym, jak powinno wyglądać nasze umartwianie, co ono oznacza i do czego ma nas prowadzić.

Rozpoczął się okres Wielkiego Postu, a więc czas łaski dany nam, aby dobrze przygotować się m.in. na przeżycie wydarzeń paschalnych. Kościół w każdym czasie zachęcał wiernych do właściwie pojętej ascezy jako narzędzia uświęcenia. Po raz kolejny warto więc zastanowić się nad tym, jak powinno wyglądać nasze umartwianie, co ono oznacza i do czego ma nas prowadzić. 

Umartwianie, które w życiu duchowym uważane jest za podstawowe narzędzie doskonalenia się na drodze ku świętości, niestety we współczesnym świecie, nastawionym na pogoń za przyjemnością, często jest traktowane jak pewnego rodzaju dziwactwo. Pojęcie to zostało bardzo niesprawiedliwie wypaczone i ośmieszone, porównywane jest i kojarzone jedynie ze średniowiecznym brudem, okaleczaniem się itp. Tymczasem warto uświadomić sobie, że wszyscy święci praktykowali umartwienia jako skuteczną pomoc w zbliżaniu się do Boga, uważali, że żaden ideał nie urzeczywistni się bez poświęcenia i wyrzeczenia się samego siebie.

Przypatrzmy się zatem właściwemu znaczeniu tego słowa. Umartwianie w języku polskim oznacza tyle co umieranie. Św. Josemaría Escrivá wskazywał na paradoks: aby żyć, należy umrzeć. Rzeczywiście umartwianie jest formą umierania dla siebie, swojego wygodnictwa, egoizmu itp., a przez to okazją do tego, aby jeszcze bardziej zwrócić się do Boga. W językach romańskich umartwienie pochodzi od łacińskiego sacrificum, które z kolei wskazuje na uświęcanie (sacro + facere = czynić świętym). Powszechną formą umartwień w życiu osób świętych były te, które dotyczyły sfery ciała. Aby móc być panem samego siebie, aby zakosztować wolności trzeba odpowiednio kontrolować osiołka jakim jest nasze ciało. Osiołek zbyt puszczony samopas może nam spłatać niejednego figla. Wspomniany już św. Josemaría Escrivá uważał, że ciału należy dawać nieco mniej niż potrzebuje, w przeciwnym razie dopuszcza się zdrady oraz wskazywał na związek umartwienia wewnętrznego z umartwieniem ciała, gdy pisał: nie wierzę w skuteczność wewnętrznego umartwienia, jeśli widzę, że nie bierzesz dostatecznie pod uwagę umartwienia zmysłów.

Tradycja chrześcijańska daje nam liczne przykłady, a nawet gotowe sposoby umartwiania ciała. Z całą pewnością każdy rodzaj takiego umartwiania, aby był prawdziwie chrześcijański i stawał się rzeczywiście skutecznym narzędziem wzrastania w świętości musi spełniać pewne kryteria m.in. musi być podejmowany z miłości do Boga, być konsultowany ze spowiednikiem lub kierownikiem duchowym, winien pozostać w ukryciu oraz być wspomagany modlitwą - im więcej umartwienia, tym więcej modlitwy.

Znam ludzi, którym dziś nie obce są różne formy umartwienia i w tym celu wykorzystują możliwości dnia codziennego np. w niektóre dni tygodnia śpią bez poduszki, jedzą o jedną łyżkę mniej niżby chcieli, z półmiska wybierają mniejszy lub gorszy kawałek jedzeniazamiast tego większego i lepszego, siedząc na krześle w pewnych momentach przyjmują pozycję mniej wygodną dla siebie, jeśli mogą co jakiś czas biorą prysznic w nieco chłodniejszej wodzie, rezygnują z poobiedniej drzemki, którą mieli w zwyczaju lub odmawiają sobie jedzenia pomiędzy posiłkami i oddają to Panu. Należy pamiętać, że każde umartwienie winno być dostosowane do sytuacji danej osoby, jej możliwości i okoliczności w jakich się znajduje, stąd ważna jest konsultacja form umartwienia z kierownikiem duchownym czy spowiednikiem.

Czas łaski od Pana, jakim jest Wielki Post (Czterdziesiątnica) to dobra okazja do tego, aby zdobyć się na wysiłek pracy nad sobą i ofiarowywanie tego trudu w ważnych intencjach, to właściwy moment, aby zakosztować słodyczy Pańskiej, przystąpić i zobaczyć jak dobry jest Pan m.in. przez umartwienia ciała. Niewielkie bowiem utrapienia nasze obecnego czasu gotują bezmiar chwały przyszłego wieku dla nas, którzy się wpatrujemy nie w to, co widzialne, lecz w to, co niewidzialne. To bowiem, co widzialne, przemija, to zaś, co niewidzialne, trwa wiecznie. (2 Kor 4, 17-18).