Wypłyń na głębię

Autor tekstu
ks. Andrzej Przybylski
Między zajęciami próbuję pochylić się nad Słowem Bożym. Wiem już, że pierwszeństwo Boga w moim życiu nie musi być pierwszeństwem ilościowym. Mogę się o wiele mniej modlić niż pracować, mogę nie mieć za dużo czasu na długie adoracje i biegać co chwila do innych zajęć i w tym wszystkim oddawać Bogu pierwszeństwo. Pierwsze miejsce dla Boga ma być w moim sercu i w mojej głowie i nie mierzy się go tylko ilością minut i zaliczonych praktyk. Dobiegam więc co jakiś czas do Biblii, chwytam kilka Bożych słów i biegnę dalej, ale czuję, jak te słowa żyją we mnie i kierują moje myśli w stronę nieba.

Między zajęciami próbuję pochylić się nad Słowem Bożym. Wiem już, że pierwszeństwo Boga w moim życiu nie musi być pierwszeństwem ilościowym. Mogę się o wiele mniej modlić niż pracować, mogę nie mieć za dużo czasu na długie adoracje i biegać co chwila do innych zajęć i w tym wszystkim oddawać Bogu pierwszeństwo. Pierwsze miejsce dla Boga ma być w moim sercu i w mojej głowie i nie mierzy się go tylko ilością minut i zaliczonych praktyk. Dobiegam więc co jakiś czas do Biblii, chwytam kilka Bożych słów i biegnę dalej, ale czuję, jak te słowa żyją we mnie i kierują moje myśli w stronę nieba.

Na dzisiejszą niedzielę Bóg daje nam kolejną, ważną lekcje Pisma. Tłumy ludzi ciągną za Jezusem, żeby słuchać. Zazdroszczę im tej determinacji. Jak mocne muszą być słowa Jezusa, że tylu ludzi potrafi pokonać mnóstwo przeszkód, żeby Go słuchać? Słuchanie to początek wiary, ale jeszcze nie koniec. Ze słuchania rodzi się wiara, ale dojrzewa tylko w zaufaniu. Dlatego Jezus poddaje próbie najpierw swoich uczniów. Z takim wzruszeniem słuchali. Usta im się nie zamykały z podziwu nad Bożymi obietnicami. To, co Jezus im mówił, wydało im się piękne, wiarygodne i szczęściodajne. I nagle konkretna prośba Jezusa: “Wypłyńcie na głębię!” I tu się zaczął problem. Trzeba przejść ze słuchania do działania, trzeba teraz wiarę wprowadzić w realia życia. Natychmiast postawili opór. “Tyle razy wypływaliśmy i nic się nie udało złowić. Nie namawiaj nas do tego, bo próbowaliśmy łowić cały dzień i nie złowiliśmy ani jednej ryby”. A jednak można zachwycić się wiarą i nie wierzyć. Mówić o wierze i nie ufać, że ona może być jakąś propozycją na życie. Gadać piękne kazania i zejść z ambony i żyć w całkowitym oderwaniu od tego, co się przed chwilą mówiło.

Wypłynąć na głębię nie musi wcale znaczyć tylko jakiejś głębokiej mistyki, kontemplacji, czy też jakiejś nadzwyczajnej relacji z Bogiem. Wypłynąć na głębię to pozwolić swojej wierze wcielić się w życie, dać szansę zrealizowania się Bożym obietnicom. Głębia wiary polega na odwadze wprowadzenia w życie tego, co się usłyszało od Jezusa, mimo ludzkich wątpliwości i przeciwnych pragnień. Kiedy słyszę o ubogich w duchu, a daję się ponieść swojej pysze - to spłycam moją wiarę. Kiedy Jezus zaprasza mnie na drogę ubogiego życia, bo bogatym trudno jest wejść do Królestwa niebieskiego, a ja ciągle szukam bogatszych środków dla uprzyjemnienia swojego kapłaństwa - to spłycam swoją misję i staję się mało wiarygodnym księdzem. Wypłynąć na głębię po usłyszeniu nauki Jezusa to zaufać i zacząć żyć według tego, co się usłyszało. Dopiero wtedy można stać się rybakiem ludzi.

Z moich kleryckich czasów pamiętam jak biegałem do jednego z krakowskich kościołów, żeby posłuchać świetnych kazań pewnego księdza. Rzeczywiście były wielkim kunsztem kaznodziejskim. Słuchało się ich na jednym oddechu, z oczami wlepionymi w mówiącego. Którejś niedzieli dołączyłem się do asysty. Znów było piękne kazanie. Pamiętam jak dziś, że głównym tematem było ubogie życie. Prawie, że dałem się przekonać do całkowitego ogołocenia. Dzięki tym zdaniom zrozumiałem wolność, piękno i sens pokornego i ubogiego życia. Po Mszy ksiądz zaproponował, że mnie odwiezie do seminarium. Wsadził mnie do jakiejś bogatej limuzyny i całą drogę opowiadał mi o bogatych rzeczach, które posiada i zagranicznych podróżach, na które się wybiera. Całe wrażenie z kazania uleciało bezpowrotnie. Poczułem się wtedy oszukany, zmiażdżony brutalną rzeczywistością nijak nie pasującą do ewangelicznych zachwytów. Ktoś mądrze rzucił sieć, a potem spłycił wszystko świadectwem swojego życia. Nasza kapłańska skuteczność nie zależy tylko od mądrego głoszenia Jezusa, ale przede wszystkim od autentycznej decyzji na zostawienie wszystkiego i pokazaniu na własnym przykładzie, że to o czym mówimy sprawdza się w naszym życiu.

Wypłyńcie na głębię - prosi Jezu swoich uczniów. To naprawdę nie musi znaczyć jakieś wielkiej i głębokiej mistyki, ale najpierw i przede wszystkim wprowadzenie w życie tego co się wcześniej od Jezusa usłyszało.

Kiedy Jezus mówi uczniom, że mają wypłynąć na głębię to nie proponuje im pustynnego, wyciszonego miejsca na głębokie refleksje, ale każe im wsiadać do łodzi, wiosłować jak zawsze i robić to, co było ich stałym zawodem. Bo wiara pogłębia się wtedy, gdy wszystkie słowa Jezusa stają się naszym nowym życiem w starych okolicznościach.