Wypocznijcie nieco. Rzecz o wakacjach

Autor tekstu
ks. Andrzej Leszczyński
Jezusowe słowa z Ewangelii świętego Marka (Mk 6,31) pojawiają się w liturgii w pełni lata, na razie dalekiego od pogodowych oczekiwań. Słowa te są tak bardzo ludzkie. Apostołowie uczestniczący w misji głoszenia Ewangelii wracają pełni radości i zachwytu. Odpowiedzią Jezusa jest wezwanie do odpoczynku. On wie, że teraz potrzebują oddechu, który przywróci siły i z pewnej perspektywy pozwoli spojrzeć na spełnione dzieło. Każdy, także kapłan, w tych słowach Jezusa może odczytać znaczenie tzw. wolnego czasu.

Jezusowe słowa z Ewangelii świętego Marka (Mk 6,31) pojawiają się w liturgii w pełni lata, na razie dalekiego od pogodowych oczekiwań. Słowa te są tak bardzo ludzkie. Apostołowie uczestniczący w misji głoszenia Ewangelii wracają pełni radości i zachwytu. Odpowiedzią Jezusa jest wezwanie do odpoczynku. On wie, że teraz potrzebują oddechu, który przywróci siły i z pewnej perspektywy pozwoli spojrzeć na spełnione dzieło. Każdy, także kapłan, w tych słowach Jezusa może odczytać znaczenie tzw. wolnego czasu. 

Rytm roku duszpasterskiego oraz szkolnego znaczną część odpoczynku przenosi na czas wakacyjny. Odpoczynek, tak jak praca, ma swoje naukowe podparcie, a teoria w tym względzie bywa pouczająca. No właśnie. O odpoczynku uczą się m.in. studenci uczelni sportowych wtedy, gdy mowa jest o rekreacji ruchowej. Jaki jest właściwy i dobry odpoczynek? Znawcy tematu mówią o zgraniu czterech elementów. Najpierw chodzi o zmianie miejsca. To oczywiste i dlatego wędrujemy, wyjeżdżamy. Wystarczy przecież nawet niedaleki wypad za miasto, by odejść od tego, co choć stałe, to jednak może stać się męczące i zwyczajnie uciążliwe, bo ciągle te same kąty. Owszem bezpieczne, ale jakoś czasem mentalnie zamykające. A podróż odrywa i otwiera całą przestrzeń nowości poznania. Ciekawie mówi o tym Ryszard Kapuściński: „Wszyscy, którzy mało znamy świat, niewiele się poruszamy, jesteśmy z natury rzeczy nacjonalistami. Istotą nacjonalizmu jest przekonanie o wyższości własnej kultury nad innymi. Żyjemy przekonani, że nasza kultura jest jedyna lub prawie jedyna na świecie. Tymczasem każda podróż uczy, że naszą planetę zamieszkuje ponad sześć miliardów ludzi różnych kultur, religii, języków, zwyczajów i mentalności. I wszyscy oni to są nasi bracia i siostry. Wszyscy razem tworzymy jedną rodzinę ludzką.” (R.K. „Dałem głos ubogim” str. 32). Opinię znanego reportera i podróżnika równie dobrze można odnieść do świata w skali mikro. A także do kapłańskiego środowiska. Najpierw w znajdowaniu odpowiednich proporcji między wyjazdem a obecnością w miejscu zamieszkania. Bo w tym względzie, jak podpowiada doświadczenie, mogą pojawić się ekstrema. Albo ciągła podróż, która przybiera postać ucieczki albo też zasiedzenie i w związku z tym jakiś „kapłański nacjonalizm”. Wtedy łatwo o przekonanie o własnej nieomylności, dogmatyzowanie własnych rozwiązań i metod, poczucie wyższości. A podróż niesie ze sobą radość poznania i docierania do miejsc nowych. Otwartość i trud powinny stanowić niezbędne elementy bagażu, który bierzemy ze sobą.

Każdy wyjazd to też okazja do poznania nowych ludzi. I tu pojawia się drugi ważny element wypoczywania jakim jest zmiana otoczenia osobowego. Jak to odnieść do małżeństwa i rodziny? Oczywiście, w jakimś względzie zasada ta dotyczy także tych naturalnych środowisk życia i miłości. Jej intencja jest jednak bardziej subtelniejsza. Nie tyle chodzi o zwykłą zmianę osób, ale popatrzenie na przyjaciół i najbliższych w inny sposób. Porzucenie utartych schematów i skojarzeń, by wydobyć z innych ukryte piękno talentów i wartości. To jedna strona tej wypoczynkowej zasady. Druga to po prostu zwyczajne zaciekawienie innym, nieznanym człowiekiem. Jego życiem, kulturą i zwyczajami, w które swoją obecnością możemy wejść, by znaleźć się w pejzażu historii drugiego. By siebie i jego ubogacić.

Do zmiany miejsc i osób dochodzi trzeci element, jakim jest zmiana rytmu dnia. Na co dzień potrzebujemy planu i nawet zewnętrznego rygoru, by realizować rożne zadania i obowiązki stanu. Jednak wyjeżdżając jakoś to naruszamy, co może stanowi wartość, która posłuży do wydobycia nowych jakości. Rzecz np. dotyczy tak ważnej sfery jaką jest modlitwa, nie wpisana w grafik pomiędzy jednym a drugim zadaniem jako kolejny punkt dnia. Takie chwile spotkania z Bogiem są niezapomniane. Każdy z nas mógłby tu przywołać osobiste doświadczenia. Nawiedzenie małego kościoła czy Eucharystia sprawowana w różnych miejscach. Sanktuaria, kajaki, góry i ten sam Bóg, który w tak różny sposób przychodzi i ciągle nas zaskakuje. Spośród wielu takich doświadczeń pamiętam Mszę świętą sprawowaną na szczycie Wielkiej Raczy w Beskidzie Żywieckim. Pora wschodu słońca – dlatego tam byłem z grupą młodzieży – została przykryta przez ciemność deszczowych chmur. Ścisk związany z niewielką ilością miejsca chronił nas przed zimnem, ale był też okryciem dla eucharystycznej obecności Jezusa. Doświadczenie wspólnoty zjednoczonej wokół Jezusa zyskało fizyczny wymiar bliskości splecionych rąk i ramion. Wzajemne relacje stały się jakoś pełniejsze i głębsze.

O relacjach mówi ostatni, czwarty element teorii dobrego wypoczynku. Jest nim zmiana roli i związanej z nią pozycją i znaczeniem. Bo bywa tak w realizowaniu kapłańskich zadań, że rola społeczna z tym związana staje się ważniejsza niż same dzieło. Wtedy zawsze trzeba być przewodnikiem, organizatorem i kierownikiem. A warto wtopić się zwyczajnie w tłum ludzi i wydobyć ze swego kapłaństwa inne duchowe kolory. To jest doświadczenie dość przydatne.

Wspólnym mianownikiem opisanych elementów odpoczynku jest zmiana pojmowana jako czasowe zawieszenie tego, co choć wartościowe i konieczne może stać się skostniałe przez zwykłą rutynę, przyzwyczajenie i lenistwo. Zmiana ma wprowadzić ożywienie, ale też pozwolić z dystansem spojrzeć na dzieła i pracę, które podejmujemy. By dojrzeć Tego, który jest najważniejszym ich Autorem. On daje wzrost, wie, co nam potrzeba i mówi: „wypocznijcie nieco”. A przez to otwiera przed nami nowe horyzonty. Warto po nie sięgać.