Czy na takich księży czekamy?

Autor tekstu
Piotr Skurski
Dwa ostatnie konklawe były poprzedzone wieloma komentarzami rozpowszechnianymi w mediach publicznych – słuchając ich można było odnieść wrażenie, że lepiej lub gorzej zdefiniowani „wierni”, „ludzie”, czy wręcz „społeczeństwa”, a może nawet „cała ludzkość”, czekają na pojawienie się nowego papieża, który wreszcie będzie nowoczesny i postępowy.

Dwa ostatnie konklawe były poprzedzone wieloma komentarzami rozpowszechnianymi w mediach publicznych – słuchając ich można było odnieść wrażenie, że lepiej lub gorzej zdefiniowani „wierni”, „ludzie”, czy wręcz „społeczeństwa”, a może nawet „cała ludzkość”, czekają na pojawienie się nowego papieża, który wreszcie będzie nowoczesny i postępowy

Czy naprawdę tego oczekują wierni? O jaką nowoczesność i o jaki postęp tu chodzi? Jeśli za postęp, który dokonał się na świecie w ostatnich kilkudziesięciu latach, uznamy elektryfikację, poprawę warunków bytowych, usprawnienie transportu, czy powszechny dostęp do edukacji i opieki zdrowotnej – to zgoda, nie ma tu raczej żadnych wątpliwości. Jeżeli natomiast chodzi o nowoczesność, to stosowanie najnowszych technologii, zdobyczy elektroniki, a także innych udogodnień, jest przez Kościół akceptowane – co więcej – wielu księży z takich możliwości od dawna korzysta (chociażby w sferze komunikacji z wiernymi). Jednak w odniesieniu do papieża, biskupów i księży, słowa nowoczesny i postępowy mają w takim przekazie oznaczać coś innego. Niewątpliwie chodzi tu o postęp w kwestii idei oraz podejścia do wiernych, a także o nowoczesność w kwestii moralności. Innymi słowy – płynący przekaz o postępowej i nowoczesnej moralności miałby dotyczyć przede wszystkim przyzwolenia i usprawiedliwienia. Tymczasem są sprawy, na które Kościół nie może dać przyzwolenia, a także działania, których nie może aprobować. Kwestia definicji małżeństwa, ochrona życia poczętego, a także jakiekolwiek inne zagadnienia wypływające bezpośrednio z Dekalogu nie zostały Kościołowi dane do dyskusji czy debaty – a jedynie do wypełnienia. Kościół – a w jego ramach każdy ksiądz i świecki wierny – nie jest i nie może być negocjatorem czy podmiotem decydującym o tym, co można uchylić dzisiaj, a co dopiero jutro. Jakkolwiek to brzmi, możemy być jedynie strażnikami i wykonawcami reguł i norm wynikających z Dziesięciu Przykazań. Dekalog nie jest bowiem żadnym regulaminem czy kontraktem, który możemy wspólnie ustalić, a w dowolnej chwili, pod wpływem zaistniałych okoliczności czy choćby najbardziej demokratycznego głosowania – zmienić.

Świat zawsze się zmieniał i unowocześniał, postęp dokonywał się w różnych dziedzinach – w tym sensie nie jesteśmy ani wyjątkowym pokoleniem, ani nie żyjemy w wyjątkowych czasach. Poczucie, że właśnie teraz, właśnie podczas naszego życia, nowoczesność i postęp nabierają wyjątkowego tempa i szybkości, było również udziałem wielu poprzednich pokoleń. Nie ma i nie może mieć to wpływu na kwestie fundamentalne – prawda i fałsz zawsze będą dobrze zdefiniowane i wyraźnie oddzielone, uczciwość musi być rozpoznawana, a dobro i zło – powinny być właściwie rozumiane i rozróżniane. Jako zagadnienia zasadnicze i najwyższej wagi, nie mają one nic wspólnego ani z postępem, ani z nowoczesnością.

            Wracając do pytania postawionego na początku – czy naprawdę wierni chcą od swych duszpasterzy postaw nowoczesnych i postępowych w kwestii przyzwolenia na to, co nie jest zgodne z Dekalogiem? Czy chcą księży pobłażliwych, poklepujących ich po plecach, przymykających oko, nie zwracających uwagi na ich słabości, dających przyzwolenie na niemal wszystko? Myślę, że tak nie jest. Bo jeśli ktoś nie chce żyć zgodnie z przykazaniami, jeśli chce wybrać inną drogę, to nie potrzebuje do tego akceptacji Kościoła. W końcu nikt nikogo do wiary nie zmusza. Jeśli jednak ktoś wybiera życie w wierze, życie w Kościele, to nie po to, aby tylko mieć okazję do przyjęcia kolędy i zorganizowania przyjęcia po chrzcie swojego dziecka, ale po to by wejść na drogę do Zbawienia. Na takiej drodze potrzebny jest kapłan, który wymaga, prostuje i napomina, a nie ksiądz pełniący tylko rolę dobrego wujka wpadającego z pochwałami i prezentami raz na jakiś czas. Dlatego nie uważam, że wierni czekają na nowoczesnych i postępowych księży – przeciwnie – myślę, że od Kościoła reprezentowanego przez takich pobłażliwych duszpasterzy wierni zaczęliby się stopniowo odwracać.