Czas dla Boga, oddanie ludowi i zachwyt – czyli o czystości praktycznie...

Autor tekstu
Ks. Adam Wiński
Nasz wspólny portal kapłański wywołał dyskusje o czystości kapłańskiej zachęcając nas do refleksji nad tym trudnym tematem. Trudnym, bo nie jest to sprawa wyłącznie dyscypliny i ustanowień prawnych, ale dotyka codziennego życia i zmagania się z samym sobą. Zmaganie to nie dotyczy kapłańskiej porządności i doskonałości, ale jest to walka o Chrystusa w nas.

Nasz wspólny portal kapłański wywołał dyskusje o czystości kapłańskiej zachęcając nas do refleksji nad tym trudnym tematem. Trudnym, bo nie jest to sprawa wyłącznie dyscypliny i ustanowień prawnych, ale dotyka codziennego życia i zmagania się z samym sobą. Zmaganie to nie dotyczy kapłańskiej porządności i doskonałości, ale jest to walka o Chrystusa w nas. 

Dlatego podstawowe pytanie brzmi: na ile jestem Jego? Kolejność Bożych przykazań nie jest bez znaczenia. Dopiero szòste przykazanie odnosi się do czystości i seksualności. Pierwsze zaś wskazują na umiłowanie Boga nade wszystko, o przylgnięcie do Niego, o przyjaźń z Nim. Tylko w przestrzeni umiłowania Pana nade wszystko ma sens pytanie o czystość kapłańską. Pomocą w życiu w czystości są dla mnie osobiście trzy płaszczyzny codzienności kapłańskiego życia: czas dla Boga, oddanie się ludowi i zachwyt nad pięknem.

Nie jest możliwa czystość bez osobistego przylgnięcia do Chrystusa, bez więzi przyjaźni z Nim. Ignacy z Loyoli pisał o „anielskiej czystości” czyli takiej, ktòra rodzi się z kontemplacji Boga. Wierność drobnym rzeczom – brewiarzowi, medytacji, ròżańcowi, rachunkowi sumienia buduje i ukorzenia nasze życie w Chrystusie. Jest pewien paradoks w naszym życiu- jeśli brakuje Tobie czasu na relację z Bogiem, to zawsze znajdziesz czas na grzech. Coś trzeba postawić na piedestale swojego serca, czymś trzeba wypełnić swoje serce wołające o Nieskończoność. Powodem dla ktòrego chcę być czystym jest tylko On, ktòrego chcę naśladować.

Na płaszczyźnie człowieczeństwa pozostanie zawsze głębokie pragnienie bliskości i klimatu rodzinnego. Dlatego po osobstej relacji z Chrystusem troszczę się o powierzony mi przez Kościòł lud Boży jak o najbliższą rodzinę. Nie tylko jestem pasterzem, ale też owcą. Razem z ludem ramię w ramię idę w kierunku niebieskiego pastwiska, w ramiona Ojca. Sprawy moich wiernych są moimi sprawami, wspòłdzielę ich życie radości i smutki. Nie stawiam się wyżej od nich, nie zadzieram głowy, lecz zniżam się i pochylam nad nimi, jak dobry samarytanin nad poranionym przy drodze. Chcę ich dobra, interesuje mnie ich życie we wszystkich wymiarach, bo tworzymy rodzinę.

Czyste serce widzi wszystko inaczej, spojrzenie dociera do samej istoty. Potrzebuję patrzeć na piękno, zachwycać się pięknem i spontanicznie dziękować Najpiękniejszemu. Patrząc na przyrode, piękno stworzenia z radością wykrzykuje: jakże piękny i wielki musi byą Ten, co to wszystko uczynił! Zachwyt nad dziełami sztuki, muzyką, geniuszem ludzkim wznosi ku umiłowaniu Stwòrcy. Porażony pięknem nie będę pędził za brzydotą i bylejakością.

Źròdłem piękna jest On i tylko z pomocą Jego łaski mogę pokonywać moje trudności i z ufnością patrzeć w niebo wołając: Pan mòj i wszystko moje!

I jeszcze jedno – pokora. Nie wszystko musi mi się udać, nie zawsze muszę zwycięża. Może moje porażki i upadki chronią mnie przed jeszcze większymi grzechami? Lubię modlitwę św. Teresy: „Panie, jeśli upadnę-powstanę. Jeśli uapdnę po raz drugi -powstanę. Jeśli upadnę po raz trzeci, czwarty, dziesiąty – powstanę. A jeśli nie będę miała siły by powstać, to na kolanach, na łokciach będę czołgała się przed Twoje oblicze – Boże miłosierdzia!”.