Relacje w kierownictwie duchowym. Wybrane zagadnienia

Autor tekstu
Mieczysław Kożuch SJ
Kierownictwo duchowe można określić jako formę pomocy udzielonej człowiekowi na jego drodze prowadzącej do spotkania z sobą samym, z innymi i wreszcie z Bogiem. Zwyczajnie kładzie się nacisk na spotkanie z Bogiem i na odkrycie Jego woli w stosunku do danej osoby, pomijając niejako dwa pozostałe aspekty. Doświadczenie jednak pokazuje, że kto nie dojrzał do spotkania z dwoma pierwszymi podmiotami, wypaczy także spotkanie z Bogiem i na odwrót.

Kierownictwo duchowe można określić jako formę pomocy udzielonej człowiekowi na jego drodze prowadzącej do spotkania z sobą samym, z innymi i wreszcie z Bogiem. Zwyczajnie kładzie się nacisk na spotkanie z Bogiem i na odkrycie Jego woli w stosunku do danej osoby, pomijając niejako dwa pozostałe aspekty. Doświadczenie jednak pokazuje, że kto nie dojrzał do spotkania z dwoma pierwszymi podmiotami, wypaczy także spotkanie z Bogiem i na odwrót. 

Kto dojrzale przeżywa relację z sobą samym i z drugim człowiekiem, ten ma większą szansę na autentyczne spotkanie ze swoim Stwórcą. Każde spotkanie jest wymagające i zakłada pewne warunki, bez spełnienia których nie osiągnie się zamierzonego celu. Kierownictwo zostało wpisane w rzeczywistość, której nie można określić z góry. Wymaga ono pewnej wiedzy, świadomości i ustawicznej czujności, by wejść w to, co staje się w byciu człowieka z człowiekiem, a co stanowi warunek przeżywania immanentnej prawdy spotkania. W naszej refleksji mamy mówić przede wszystkim o świadomości osoby towarzyszącej drugiemu, co praktycznie zakłada znajomość siebie i pewną kompetencję potrzebną do prowadzenia kierownictwa. Niemniej jednak, mówiąc o osobie towarzyszącej, nie sposób pominąć zupełnie osoby, która prosi o kierownictwo duchowe. Wynik bowiem każdego spotkania osób to wspólne tworzenie dobra, choć role w nim winny być jasno określone.

Cele kierownictwa duchowego

Zacznijmy od przypomnienia czterech podstawowych etapów kierownictwa mających doprowadzić człowieka do wewnętrznej wolności, która objawi się przede wszystkim w zdolności do osobistej przemiany. Najpełniej wyrazi się w praktyce bezinteresownej miłości Boga i człowieka (1). Pierwszym etapem tego procesu jest pomoc wychowankowi w możliwie najpełniejszym poznaniu siebie. Chodzi o poznanie własnej dynamiki wewnętrznej, szczególnie zaś o zdanie sobie sprawy z motywacji ukrytych, podświadomych i mających charakter infantylny. Kierownik duchowy, który nie byłby przekonany o tym etapie formacji, choć z różnych racji osobiście nie musi w nim uczestniczyć, niewiele pomoże osobie szukającej pomocy duchowej. Poszerzona świadomość samego siebie stwarza bowiem okazję do powiększenia pola wolności człowieka i umacnia to, co zostało już osiągnięte na poziomie poznania i działania. Bez poznania siebie wraz z najgłębszymi i ukrytymi obszarami swojej istoty osoba będzie skazana na powtarzanie swoich niedojrzałych zachowań z przeszłości (2). Prowadzący kierownictwo ma – po drugie – pomóc człowiekowi w zaakceptowaniu tego, co w sobie odkrył, w zgodzie na siebie samego. Głównie chodzi o akceptację emocji i niedojrzale przeżywanych potrzeb psychicznych w taki sposób, że odkrycie ich nie podcina jego własnej samooceny, a nawet staje się okazją do pełniejszego widzenia siebie i odnalezienia w niedojrzałych zachowaniach wyzwań do bardziej dynamicznej pracy nad kształtowaniem swego życia, powołania i służby Bogu oraz człowiekowi. Ta zgoda na siebie rodzi konieczny do pracy formacyjnej pokój wewnętrzny i jasność potrzebną do podejmowania decyzji. Trzeci etap to wprowadzenie osoby w prawdziwy sens istnienia człowieka, a jest nim świat wartości Chrystusowych, rozumianych jako zasadnicza racja zmiany siebie i pomoc w jej realizacji. Wartości bowiem noszą w sobie taką moc, która nie tylko przyciąga, ale i przemienia całego człowieka. Na tym etapie ważną rolę odgrywają święci, którzy stanowią przykład zrealizowania swego życia w oparciu o Ewangelię Chrystusową. Ci ludzie są niejako nośnikami sensu, który przemienia i prowadzi do wygrania życia przepojonego treściami, na które warto postawić. Ostatni etap to wprowadzenie osoby w stan ciągłej dyspozycyjności psychicznej i duchowej oraz życia na co dzień tą miłością, która wraz z udzieleniem nam łaski życia została wszczepiona w nasze człowieczeństwo. Jej źródło to sam Bóg, który jest Miłością (3). To, co na początku procesu kierownictwa zostało zaledwie odkryte w osobie, obecnie staje się racją życia i siłą napędową działania, obejmującą całą osobę i doprowadzającą do ostatecznego źródła życia, którym jest Trójjedyny Bóg. Wymienione wyżej etapy kierownictwa nigdy nie występują w oddzieleniu od siebie. Zostały jednak usystematyzowane w ten sposób, by pokazać ich wielkie znaczenie dla samego kierownictwa. Dotyczą bowiem świadomości kierownika duchowego, który musi jasno widzieć i dobrze rozumieć horyzont, ku jakiemu prowadzi osobę, której towarzyszy.

Cechy kierownika duchowego

Kierownik duchowy, by dobrze prowadzić osoby, które go proszą o kierownictwo, powinien posiadać, pewne cechy i przymioty. Mówiąc o niektórych z nich, chcemy pokazać nie tylko zalety, które winien posiadać, ale niejako uwypuklić piękno i bogactwo całej osobowości, która wyraża się w tych zaletach. Kierownik towarzysząc komuś, służy całą swoją osobą, objawiającą się w konkretnych postawach i zachowaniach. Człowiek dojrzewa poprzez kontakt z konkretnym mężczyzną czy kobietą, nie poprzez stosowane przez nich techniki. Człowiek promieniuje sobą lub zaraża swoją niedojrzałością. Dlatego pierwszą cechą kierownika duchowego, która decyduje o każdym odnoszeniu do drugiego, jest dobroć. Zasadniczo na niej opiera się każda relacja. Jest to przede wszystkim dar, który objawia się w konkretnych postawach, zachowaniach, a który osiągnie swój szczyt w ojcostwie czy macierzyństwie duchowym. Dobroć pozwoli osobie prowadzonej otworzyć się przed kierownikiem i zaufać mu bezwarunkowo, gdyż ona stworzy klimat potrzebny do takiego otwarcia. Dobroć nie osądza, daje szansę, widzi osobę tak, że ona w kontakcie z kierownikiem autentycznie wzrasta i rozwija się. A jeżeli zostanie poddana różnorakim próbom, to w dobroci tak jeden, jak i drugi będą dojrzewać i staną się jeszcze bardziej złączeni we wspólnym budowaniu dobra, jakiego oczekuje od nich Bóg. Dobroć tworzy atmosferę takiej wolności, dzięki której osoba prowadzona wybiera dobro, mimo swoich słabości i wahań. Uruchamia ona istniejące w człowieku, ale niedochodzące do głosu – choćby z racji lęków – energie. Dlatego dobroć jest wymagająca, odważna, pełna szacunku i wyczucia dla rytmu oraz możliwości osoby, rodzi radość oraz coraz większe zaufanie w sercach osób prowadzonych. Dobroć to wyraz opanowania i dojrzałości kierownika, który odczuwając niekiedy większą sympatię do jednych osób, nie wykorzystuje jej, by czerpać z tego przyjemność, ale potrafi także być z tymi, którzy są osobami trudnymi. Dobroć staje się podstawą do stawiania wymagań. Może przybierać formę stanowczości, wnosząc w kierownictwo duchowe elementy zdecydowania i konsekwencji. Dobroć wspomaga osobę prowadzoną w wychodzeniu z bierności i wskazuje konieczność zmian. Wiadomo, że nie tak rzadko dobroć może łączyć się z tendencją do nadopiekuńczości i posesywności w stosunku do drugiego. Jednak dogłębne poznanie siebie pozwoli na kontrolowanie tych tendencji, by szukać prawdziwego dobra swego podopiecznego.

Druga cecha kierownika to jego autentyczność. Człowiek dojrzały nie ukrywa tego, kim jest, ale też nie ma powodu, aby się z czymś obnosić czy chwalić. Jest po prostu sobą. Wtedy może uzewnętrzniać bogactwo swego wnętrza, którego źródło widzi w samym Bogu. Nie ukrywa on tym samym tego, co w nim jest słabe, znosząc swe braki z nadzieją, że wszystko pomaga dla dobra tych, którzy kochają Chrystusa. Właśnie autentyzm rodzi w osobach, które proszą o pomoc, nadzieję, że wzrost człowieka jest możliwy i że nie wyklucza on ludzkich słabości, owszem, one mogą pomagać w miłowaniu Pana. Autentyzm pomaga także osobie prowadzonej w szczerości i w mówieniu o wszystkich swoich problemach, które niekiedy łączą się z poczuciem wstydu. Autentyczność jednak nie oznacza – zróbmy to zastrzeżenie – pokazywania swoich braków tak, jakby one były czymś, z czego można być dumnym i co w zasadzie nie jest problemem. Taka postawa utrudniałaby dochodzenie do tej pełni, która nie ma nic wspólnego z perfekcjonizmem, ale przybiera formę pragnienia człowieka. Trzecia cecha, o jakiej chcemy wspomnieć, to zdolność do empatii. Jest to dar nachylenia nad drugim, wyczuwania jego spraw, spojrzenia na niego jakby jego oczyma, znajdywania sposobów podejścia i pomocy, niejako współbrzmienia z nim i współczucia. Droga poprzez empatię daje możliwość dotarcia do głębszego znaczenia tego, co ktoś mówi, a zarazem wzmacnia wychowanka, tworząc atmosferę wsparcia. Tak staje się ona formą głębszego poznania człowieka. Jej brak natomiast prowadzi do działań technicznych w kierownictwie i w wychowaniu w ogóle, co sugeruje, że kierownik zajmuje się rzeczami nieistotnymi dla osoby, którą prowadzi. Zdolność ta zakłada zarazem zachowywanie odpowiedniej psychicznej przestrzeni pomiędzy osobami. Osoba prowadzona może niekiedy podświadomie szukać współczucia i niwelować odpowiedni dystans, by w ten sposób uniknąć trudu pracy nad sobą. Empatia więc zakłada wolność uczuciową wobec osoby prowadzonej, inaczej nie spełni swojej funkcji w kierownictwie. Następna cecha to cierpliwość połączona z delikatnością. One są złączone z doświadczeniem, jakiego nabywa kierownik duchowy. To pozwala mu na czekanie, pomoc i na podejmowanie odpowiednich kroków, które są wyrazem mądrości, i wypływa z przekonania, że każda prawdziwa zmiana wymaga czasu.

Zakończmy przypomnieniem wagi słuchania, które jest darem i sztuką i bez którego – jak panuje powszechne przekonanie – nie można pomagać ludziom i wspomagać ich w poznawaniu siebie i w odkrywaniu wyzwań, jakie Pan do nich kieruje. Kierownik duchowy musi mieć świadomość, że niewysłuchanie człowieka przynosi mu najwięcej cierpienia, natomiast słuchanie go daje mu największą ulgę i pomoc. Wspomniane wyżej cechy, podobnie jak i inne, które można by wyliczyć, zakładają u wychowawcy głęboką znajomość samego siebie i niejako z niej wypływają. Tylko ten rozumie drugiego, kto rozumie samego siebie.

Relacja pomiędzy kierownikiem duchowym a osobą prowadzoną

Ze swego doświadczenia mogę powiedzieć, że kierownictwo duchowe rzadko jest przeżywane dojrzale. Racji po temu istnieje wiele, znajdują się one po obu stronach. Kierownicy nie tak rzadko rozumieją swoją posługę wąsko, wręcz moralizatorsko. Nie widzą jej jako pełnej cierpliwości pomocy drugiej osobie, ale jako pewnego rodzaju sterowanie człowiekiem, aby doszedł on do z góry wytyczonej wizji, jaką ma prowadzący. Skutek tej pracy jest taki, że gdy kierownika zabraknie, osoby zaczynają się gubić, gdyż nie zostały nauczone osobistego poszukiwania pod okiem doświadczonego brata lub siostry. Wielu kierowników ma dobre intencje, ale metoda ich realizacji jest nieodpowiednia. Niekiedy kierownicy duchowi posiadają zbyt ubogą wizję człowieka. Jest ona jakby jednowymiarowa, głównie wolitywna, w której chcieć oznacza móc, a człowiek to głównie duch wcielony pełen mocy i dynamizmu. Bezwiednie zamykają go w jej wąskim i niebezpiecznym świecie perfekcjonizmu. Zdarza się obecnie – i jest to chyba nowa cecha naszej epoki – że kierownicy duchowi sami żyją przeciętnością i stąd ich propozycje są przeciętne. Kierownictwo wtedy staje się tanim ojcowaniem czy matkowaniem, które wcześniej czy później zrodzi niesmak, gdyż nie wnosi tych perspektyw, jakich człowiek pragnie w swym życiu i na jakich chce oprzeć swe jedno jedyne życie. Idee pod taką wizję kierownictwa zdają się brać z nurtów psychologii humanistycznej, według której jesteśmy już dojrzali, wspaniali, tylko jeszcze o tym nie wiemy. Jeśli coś nie układa się, to na pewno dojdziemy do wymaganego poziomu, trzeba jedynie wiele akceptacji, tolerancji i unikania napięć. Niebezpieczna jest – choć ją upraszczam i trochę ośmieszam – taka wizja człowieka i kierownictwa. Pomagający innym mają jasno sobie zdawać sprawę z potrzeby stawiania wymagań, a zarazem nie powinni oni dawać łatwych obietnic i nie ulegać oczekiwaniom, którym nie są w stanie podołać. Można by zaryzykować zasadę, że 80% pracy do wykonania należy do tego, kto prosi o kierownictwo, a 20% do osoby towarzyszącej. Takie ustawienie proporcji pracy i pomocy może przerazić, ale może też urealnić samą współpracę podczas kierownictwa. Dotykamy tutaj trudnego zagadnienia wypracowania sobie granic i pomocy ze strony innych w tym procesie (4). Nie będzie wielkich owoców z kierownictwa bez szczerości, zaufania, zdolności wytrzymywania napięć, zdolności do samoobserwacji i ducha zawierzenia, że Bóg zwyczajnie wspomaga nas poprzez drugiego człowieka. Trzeba pamiętać również o tym, iż z jednej strony człowiek poszukuje czegoś wartościowego, co go przerasta i czego pragnąc, usilnie poszukuje. Z drugiej zaś jest w tym bardzo często niekonsekwentny. W tym dylemacie rozgrywa się jakość jego człowieczeństwa. Ludzie poszukują kierownictwa, gdy doświadczają różnych problemów i gdy cierpią na różne sposoby. Kiedy ból zmniejszy się, a może i przeminie, zapominają o dalszej pracy. Często też wielu prosi o kierownictwo, bo zachwycają się znanym człowiekiem, z którym łączą wielkie nadzieje, a kiedy przyjdzie do wymagań, wycofują się lub zatrzymują się w połowie drogi. Osiągają pewne cechy ludzkie, stają się bardziej pewni siebie, świadomi swoich talentów, dumni, że mogli spotkać kogoś, kto był dla nich wzorem. Mało jest jednak takich, którzy podejmują pracę nad sobą w takim stopniu, by stać się „darem dla innych, w którym zapomina się o sobie” (5). Rzadko tak naprawdę dochodzą do takiego poziomu dojrzałości, na którym człowiek przeżywa siebie jako wezwanego do dojrzałości przybierającej postać ustawicznego zapominania o sobie na wzór Jezusa Chrystusa, który porównał siebie do ziarna mającego obumrzeć (por. J 12, 24). Świadomie wybierana droga wzrostu i rozwoju siebie poprzez kierownictwo jest czymś nie tylko trudnym, ale i rzadkim. W kierownictwie duchowym, tak proszący o nie, jak i towarzyszący, spotykają się nie tylko na płaszczyźnie duchowej, ale także doświadczają różnych reakcji w sferze uczuciowej. Ich spotykanie się niesie z sobą także więzi emocjonalne. Potwierdza to codzienne doświadczenie. Bez tej więzi pomaganie drugiemu praktycznie nie jest możliwe. W kierownictwie relacja pomiędzy kierownikiem duchowym i osobą prowadzoną nie powinna mieć charakteru przyjaźni – choć jest do niej bardzo podobna – ale raczej życzliwości, zrozumienia i pomocy. Przyjaźń bowiem oznacza głęboką bliskość uczuciową, więź jaźni, wyrażającą się we wzajemnych oczekiwaniach i w ich spełnianiu. Trzeba powiedzieć, że pewne jej elementy mogą nieraz ułatwić początek spotkań i pomagać w stworzeniu atmosfery szczerości i otwartości. Na dłuższą jednak metę może to być przeszkodą w dochodzeniu do celów, jakie zakłada się w takich spotkaniach formacyjnych. Kierownik duchowy wkracza w życie osoby na tyle, na ile mu ona pozwoli i tylko w określonym czasie. Po zakończeniu kierownictwa wszystko może i nawet powinno w pewnym sensie zakończyć się. W kierownictwie duchowym występuje więc relacja typu funkcjonalnego i czasowego. W przyjaźni natomiast przeżywamy rzeczywistość trwałości czasowej, wzajemności i zaspokajania wzajemnych oczekiwań. Kierownictwo zaś nie zakłada tych elementów, szczególnie wzajemności i zaspokajania wzajemnych potrzeb i emocji. Zakłada natomiast pracę dla dobra jednej strony, korzyści – szczególnie natury uczuciowej – osoby towarzyszącej powinny być brane niejako w nawias. W tym znaczeniu przyjaźń może być nawet przeszkodą w realizacji tegoż dobra (6). Wiadomo, że podczas spotkań kierownik może przeżywać i przeżywa różne stany emocjonalne. Musi on jednak kontrolować je i być zdolny do ustanowienia i zachowania reguł, które stanowią o istocie tego typu spotkań. Im większa wewnętrzna wolność towarzyszącego, tym lepiej dla postępu wewnętrznego osoby, której się towarzyszy. W kierownictwie duchowym widzianym od strony antropologicznej rzeczywistością podstawową jest relacja, jaka nawiązuje się pomiędzy dwiema osobami. Podczas spotkań rodzą się więzy emocjonalne i można powiedzieć, że zasadniczo od ich jakości zależą owoce kierownictwa. Mówiąc o kierownictwie duchowym, warto także wspomnieć o przeniesieniu i przeciwprzeniesieniu. Najczęściej prowadzący kierownictwo lekceważą te dwa mechanizmy. W praktyce trudno zdawać sobie sprawę z ich istnienia i systematycznie je kontrolować. Przeniesienie jest jednym z mechanizmów obronnych, jakim posługuje się człowiek, aby odnaleźć się w różnych sytuacjach życiowych. Ujmując zagadnienie najprościej, można powiedzieć, że przeniesienie to reagowanie i odczuwanie wobec drugiego człowieka tak, jak ktoś reagował w przeszłości na osoby mające duże znaczenie w jego życiu. Osoba wyraża zatem swe uczucia w stosunku do kogoś, kto przypomina jej kogoś z jej przeszłości. Logika przeniesienia obejmuje około 70% relacji wychowawczych (7). Oczywiście osoba, której towarzyszymy, nie zdaje sobie sprawy z przeżywanej przez siebie sytuacji, dlatego kierownik duchowy musi rozumieć ten stan, gdyż moż wykorzystać to dla dobra osoby i doprowadzić ją do pełniejszego poznania siebie i swojej przeszłości. Może ktoś powie, że to czysta teoria. Tymczasem zdarza się, że po kilku spotkaniach z kierownikiem kobieta przeżywa zakochanie w kapłanie i szczerze to wyznaje. Uczucie to jest normalną reakcją rodzącą się z idealizacji swego kierownika. Jeżeli on tej reakcji nie rozumie, wyznanie potraktuje jako próbę uwiedzenia. Spowoduje to zbyt surowe podejście do kobiety, a może nawet doprowadzić do nagłego przerwania kierownictwa, przez co wyrządzi jej krzywdę, doprowadzając do powstawania różnych urazów. Osoba towarzysząca miała też swoją historię osobistą i zarejestrowane w pamięci uczuciowej różnorakie przeżycia. W tym wypadku mówimy o przeciwprzeniesieniu u kierownika. Jest to niejako odpowiedź uczuciowa kierownika na reakcje uczuciowe osoby prowadzonej w stosunku do niego. Reaguje on, podobnie jak osoba, według logiki uczuciowej, jaką przeżył w swej przeszłości w stosunku do osób znaczących w jego rozwoju osobowym. Także i w nim pojawiają się uczucia pozytywne i negatywne w stosunku do wychowanka (8). Zaznaczmy, że nie każda reakcja kierownika ma charakter przeciwprzeniesienia, ale tylko te, które są nagłe, silne i nieproporcjonalne do zaistniałego bodźca. Przeciwprzeniesienie, jeśli nie jest świadomie przeżywane, zaślepia i ogranicza autentyczną pomoc. W takim wypadku relacja w kierownictwie staje się naznaczona przede wszystkim reakcjami uczuciowymi, szczególnie agresją, lub też staje się zbyt koleżeńska, przez co przestaje być wychowawcza. Często z tej racji kierownik nie potrafi pomagać osobie w stopniowym poznawaniu siebie, w kontrolowaniu swoich impulsów i ostatecznie w stawaniu się darem dla innych w logice miłości ablacyjnej na wzór Chrystusa. Nie rozumiejąc swoich reakcji emocjonalnych, kierownik duchowy najczęściej zatrzymuje osobę prowadzoną dla siebie. Spędza z nią zbyt wiele czasu, wyszukuje tematy i sytuacje, które tworzą atmosferę sielanki, i przez to odchodzi od pracy, która autentycznie wspomagałaby ją w rozwoju osobowościowym i duchowym.

Podsumowując, można powiedzieć, że dobre przeżycie towarzyszenia zakłada przede wszystkim wolność i niezależność kierownika względem osoby, której towarzyszy. Dzięki takiej postawie będzie on pomagał jej i ułatwiał przeżywanie wymiaru duchowego życia. Jestem głęboko przekonany, że kierownictwo duchowe tylko wtedy naprawdę się rozumie i służy się nim innym, gdy samemu przeżyło się je dogłębnie. Bez przeżycia tej formy przemiany swojej psychiki i swego ducha posługa ta będzie ostatecznie płytka. Nie chcę też powiedzieć, że kierownictwo duchowe w życiu człowieka ma trwać przez całe życie. Powinno się ono stopniowo przeradzać w sakrament pojednania praktykowany u jednego spowiednika. Celem tej praktyki nie jest kierownictwo, ale dojrzałe przeżywanie spowiedzi, podczas której można otrzymać wskazówki czy zadać pytania dotyczące życia duchowego. Nie chcę podważyć posługi kierownictwa podczas spowiedzi, ale raczej wskazać na wagę dochodzenia do takiej dojrzałości, która winna objawić się między innymi w podstawowej jasności co do swoich spraw wewnętrznych i kierunku pracy nad sobą, nie wykluczając oczywiście braterskiego kontaktu z kapłanem (kierownikiem), gdyby niekiedy zaistniała taka potrzeba. Kierownictwo to trudna sztuka pomocy na drodze życia duchowego. Przyjęcie święceń nie jest równoznaczne ze zdatnością do prowadzenia go. Niespodzianki w tym względzie nie są tak rzadkie. Na przykład pewna młoda kobieta po kilku spotkaniach przerwała kierownictwo, co powtórzyło się już po raz któryś, a kapłan spodziewał się, że w jego przypadku taka sytuacja nie będzie mieć miejsca. Inny kapłan obsypywany darami musiał po przerwaniu kierownictwa je oddać, a nawet został oskarżony o nagabywanie seksualne. Takie przykłady można by mnożyć. Oby niniejsza refleksja pokazała nie tylko piękno tej wielkiej posługi w Kościele, ale wyczuliła na jej złożoność oraz konieczność dogłębnego przygotowania się do niej.

Mieczysław Kożuch SJ (ur. 1948), magister nowicjatu, rekolekcjonista, kierownik duchowy. Opublikował między innymi: Chrześcijańska formacja indywidualna; Antropologiczne podstawy i przebieg kolokwiów wzrostu; Jak korzystać z kierownictwa duchowego?; Jak radzić sobie z lękiem?

1 L. M. Rulla, Grazia e realizzazione di se, [w:] Antropologia della vocazione cristiana, Bologna 1997, s. 227-487.

2 W. R. Miller, K. A. Jackson, Pratical psychology for pastors, New Jersey 1985, s. 137-138.

3 M. Kożuch SJ, Antropologiczne podstawy i przebieg kolokwiów wzrostu, Kraków 2004, s. 165-167.

4 A. Grüne, R. Robben, Ustalić granice – szanować granice, Kielce 2006.

5 Por. M. I. Rupnik, Rozeznanie duchowe, cz. I, Częstochowa 2004, s. 53-65.

6 A. Manenti, Żyć ideałami, t. 2, Kraków 2006, s. 232-235.

7 L. M. Rulla, J. Rirdich, F. Imoda, Entering and leaving vocation, Rome 1976, s. 157.

8 W. A. Barry SJ, W. J. Connolly SJ, Kierownictwo duchowe w praktyce, Kraków 1992, s. 216-220.

Powyższy artykuł jest częścią publikacji "Sztuka kierownictwa duchowego", która ukazała się nakładem Wydawnictwa WAM