Z cyklu: kapłan, którego szukam:
Święty czy świętopodobny?

Autor tekstu
ks. Jerzy Świnka
Czy wypada jeszcze dziś mówić o świętości kapłanów? Pytanie może gorszyć zarówno „porządnych", jak i „nieporządnych", których mówienie o świętości może razić. Jak więc za przykładem św. Pawła możemy nawoływać: „Bądźcie naśladowcami moimi, tak jak ja jestem naśladowcą Chrystusa" (1 Kor 11,1)?

Czy wypada jeszcze dziś mówić o świętości kapłanów? Pytanie może gorszyć zarówno „porządnych", jak i „nieporządnych", których mówienie o świętości może razić. Jak więc za przykładem św. Pawła możemy nawoływać: „Bądźcie naśladowcami moimi, tak jak ja jestem naśladowcą Chrystusa" (1 Kor 11,1)?

„Kościół kocha w świętych dzieło i obecność Chrystusa. Kościół przez świętych bardziej kocha Chrystusa" (Garrone). Nie chodzi tu o zwykłą przyzwoitość czy „wzorcowość" ani o zwykłe zaproszenie, ponieważ świętość jest w planie Boga: „świętymi bądźcie, bo ja jestem święty" (Kpł 19,2). Kto nie ciąży do świętości, nigdy nie włączy się w plan Boga. Przeciwnie - przeciwstawia własny Bożemu. Można się nawet obawiać, czy przez zacieranie znaków Bożej obecności, szczególnie odczuwanej w świętości, nie występuje się przeciw Bogu samemu?! Dlatego to Sobór Watykański II tak mocno podkreśla powszechne powołanie do świętości (KK 39-42), do uczestniczenia w świętości Boga samego, aby Pan Bóg mógł ożywiać całe nasze życie.

Nic więc dziwnego, że tej postawy oczekują od nas, kapłanów, nasi bracia świeccy, i to nie tylko ci, którzy czują „smak" świętości, lecz czy nie daleko więcej ci, których zło, brak świętości bardzo już umęczyło?

Czego nam brak, aby świętość zadana nam w sakramencie kapłaństwa (świętość urzędu, świętość ontyczna) została transponowana na świętość uaktualnioną (moralną, egzystencjalną)? Aby nie było w nas rozdarcia między świętością urzędu i świętością osoby? Ten dualizm nie tylko nas samych męczy i czyni nasze działanie miernym, nieporadnym, a nawet bezsilnym, lecz razi też nasze otoczenie, nasz wierny Boży lud. Lud bowiem, chociaż wierzy, że zbawcza posługa kapłana działa niezależnie od jego świętości, woli gdy posługę kapłańską spełnia człowiek, który sam na sobie doświadczył nie tylko trudu zmagania się o świętość, ale i samej świętości. Wie, że święcenia kapłańskie, aczkolwiek użyczają świętości niezbędnej do skutecznej posługi, i że kapłan ze względu na dobro wiernych nie ma władzy zniszczenia tego, co wkonsekrował w niego Chrystus (niezatarte znamię), to jednak zbawcze dary skuteczniej przekazuje kapłan święty.

Kto pośredniczy w zbawczej misji Królestwa Bożego, musi być dotknięty tym, co głosi, nawet tym „opętany", jak powie Greshake. „Byłoby więc perwersją, przewrotnością w najprawdziwszym tego słowa znaczeniu, gdyby ktoś sakramentalnie i urzędowo reprezentował Chrystusa, a równocześnie uważałby... pobożność Chrystusową we własnym życiu za coś budującego, ale w gruncie rzeczy za zbyteczny dodatek. Nie, bez właściwego zaangażowania osobistego, kapłaństwo sakramentalne, stanie się religijnym ‘funkcjonariuszostwem’, ziemią jałową, abstrakcją, martwotą. Nic więc dziwnego, że nie wypływa z niego żadne życie. Ksiądz musi być tym, który sam naśladuje Chrystusa i jak On jest przepełniony miłością Bożą. Jakże inaczej mógłby wzywać do naśladowania i głosić wiarygodnie miłość Bożą?” (Greshake). - Jeżeli chcemy być świętymi kapłanami, musimy umierać sobie, przyjąć wymogi wyrzeczenia, tajemnicę krzyża.

Czy zgodzisz się z twierdzeniem kard. Ballestrero: „Nie jestem święty, jeżeli nie jestem kapłanem takim, jakim być powinienem, a jeżeli jestem kapłanem, jakim być powinienem, jestem święty?"

Pelplin