Triduum In Persona Christi

Autor tekstu
ks. Krystian Wilczyński
Przeżywszy już kilka uroczystości Triduum Paschalnego w stanie kapłańskim zaobserwowałem i odczułem jak ważnym jest zjednoczenie kapłana z Chrystusem. Tajemnica poszczególnych dni jest tak ściśle zjednoczona z przewodniczącym liturgii, że musi stać się jego osobistą tajemnicą. Tu In persona Christi znajduje swój najpełniejszy wymiar. Od nas księży zależy jak ludzie przeżyją święte misteria. Jeśli zobaczą w kapłanie Chrystusa, będą z nim wieczerzać, umierać i zmartwychwstawać.

Przeżywszy już kilka uroczystości Triduum Paschalnego w stanie kapłańskim zaobserwowałem i odczułem jak ważnym jest zjednoczenie kapłana z Chrystusem. Tajemnica poszczególnych dni jest tak ściśle zjednoczona z przewodniczącym liturgii, że musi stać się jego osobistą tajemnicą. Tu In persona Christi znajduje swój najpełniejszy wymiar. Od nas księży zależy jak ludzie przeżyją święte misteria. Jeśli zobaczą w kapłanie Chrystusa, będą z nim wieczerzać, umierać i zmartwychwstawać.

Jak przeżyć tak często bardzo komercyjne Święta Wielkanocne? Kłócą się w naszym sercu misteria Boże z powierzchownością święconki, zajączka, kurczaczków i ozdobnych malowanych pisanek. Dodatkowym utrudnieniem, już podczas samego przeżywania liturgii, są pewne kapłańskie choroby: „szybciej szybciej”, „dobra, kto to zobaczy”, „tak zawsze było”, „jesteś młody i się nie znasz”, „jakoś to będzie” i chyba najbardziej utajniona choroba „trzeba to zrobić”. Przyjrzyjmy się im nieco.

Piękno liturgii jest uświęcone wielowiekową tradycją. Nie trzeba go poprawiać. Tam, gdzie należy je zaadaptować do warunków lokalnych, należy to zrobić z największą delikatnością. Nie wolno jednak sprawy spłycać. Wielu pewnie sobie teraz pomyśli, że to będzie kolejny artykuł liturgiczny o prawidłowym przebiegu Triduum, żeby prosto chodzić i ładnie wyszkolić ministrantów. Może Cię zaskoczę Czytelniku, ale chciałbym jednak zajrzeć do Twojego kapłańskiego serca, niezależnie od wieku i stażu, i zobaczyć, czy Ty pragniesz być jedno z Jezusem. Z tego pragnienia wynika zaangażowanie i jest ono na miarę tegoż.

Cały wysiłek księdza i wszystkie jego środki duchowe i materialne, powinny służyć zbliżaniu siebie i ludzi do Boga. Najpiękniejszą drogą tego spotkania jest liturgia. Nie można oszczędzać na niej ani pieniędzy, ani czasu na przygotowanie, ani żadnej rzeczy, która Jego jest. Istotnie, to spotkanie jest Jego własnością i nie wolno Bogu zabierać ani skrawka jego piękna. Czasem, w wyniku „prywatnych objawień” księdza, liturgia przybiera mnóstwo udziwnień i kłócących się ze sobą symboli. Prostota jest pięknem. Mszał jest zapisem piękna spotkania z Bogiem. A roztropne posłuszeństwo liturgii, jest miarą posłuszeństwa przyrzekanego podczas święceń.

Doświadczenie uczy, że złe duchy zamętu, zamieszania, zdenerwowania i im podobne, właśnie w takie uroczystości chcą rozproszyć uwagę. Nie wolno im ulegać. Pośpiech jest wrogiem modlitwy. Oczywiście nie należy popadać w skrajności, ale liturgia, w te dni szczególnie, ma trwać. Ludzie naprawdę liczą się z tym, że będzie dłużej. Kiedyś pewien ministrant zapytał mnie w Wielki Piątek: „Dlaczego ucałowanie krzyża będzie po liturgii?” Odpowiedziałem, że tak można i że będzie sprawniej (czyt. szybciej). A on w swojej młodzieńczej prostocie powiedział: „Ale proszę księdza, to przecież ma trwać”. To wydarzenie odłożyłem na półkę z napisem „Głupio mi było kiedy...”.

Wiadomo, że zwykli ludzie nie znają rubryk. Nie należy jednak zakładać, że nie umieją się starać. Dziś coraz częściej wierni porównują sobie gdzie liturgia jest szanowana, a gdzie po prostu jest. Nie wahają się zmieniać miejsc modlitwy, aby skorzystać z większej ilości dóbr duchowych – uprawiają tzw. churching. Jeśli ksiądz zastanawia się dlaczego tak mało parafian przychodzi do jego kościoła, niech sprawdzi czy się modli, czy odprawia (rzecz jasna nie o słowa tu chodzi). Znam osobiście ludzi, którzy pytają o konkretnego księdza, kiedy ma Mszę św. i na tą liturgię chcą przychodzić. Liturgia ma być Dobrą Nowiną dla utrudzonych życiem, a nie inną formą telewizora – ten zawsze można wyłączyć, jeśli przestaje być potrzebny. Jaką Dobrą Nowinę przepowiadam ludziom na każdej Mszy św.? Wystarczy jedno zdanie, zamiast wielu minut ogólników i wyuczonych zbitek słowno-teologicznych. Tym zdaniem słowa Bożego, a nie prywatnego, będą żyć.

Obowiązujący zawszoizm („tak zawsze było”) niszczy nowość. Sam Jezus przyszedł uczynić „wszystko nowe” (por. Ap 21,5). Nie chcę tu mówić, że stare było złe. Ale może ktoś nowy w parafii, ksiądz czy świecki, będzie potrafił nadać przeżywaniu liturgii pewnej świeżości. Mądre sugestie i propozycje staną się dziełem wspólnym ludu (gr. leitos ergon) – prawdziwą liturgią. Dzięki takim działaniom będzie jeden krzyż, ognisko w Wigilię Paschalną może będzie ogniskiem, a nie podpałką we wiadrze; paschał będzie woskową kolumną, a nie tańszą drewnianą konstrukcją wielokrotnego użytku, itp. Otwartość na ludzkie propozycje, trzymająca się w błyszczących czerwienią ramach ksiąg liturgicznych, zawsze przynosi błogosławione owoce – radość wspólnego świętowania.

Świętować nie znaczy odpoczywać. Jest ta ukryta choroba o nazwie „trzeba to zrobić” wyjątkowo paskudną dolegliwością. Jeśli nie jest właściwie zdiagnozowana, to zakorzenia się jak nowotwór i powoli niszczy kapłańską wrażliwość. W Kościele nic nie trzeba, w Kościele się chce. Zmęczenie i zabieganie wokół przygotowań może paradoksalnie sprawić, że wszystko będzie poprawnie, ale o świętowaniu nie będzie mowy. Dodatkowo kilka wyjątkowo złośliwych duchów będzie wyprowadzać z równowagi i gotowa ucieczka spod krzyża do ciszy popołudnia w Niedzielę Zmartwychwstania, kiedy to „nareszcie mam czas dla siebie” i można odpocząć. Nie! Odpoczynek księdza jest w Chrystusie (mądrość pewnej siostry zakonnej). Jeśli nie odpocząłeś w Nim będąc W Jego Osobie to nie odpoczniesz wcale. Po to trwają przygotowania, poświęcenie czasu, próby liturgiczne i zbiórki ministranckie, zakupy najpiękniejszych rzeczy potrzebnych do liturgii, wcześniejsza posługa sakramentalna, żeby właśnie pełniej świętować. Twój czas jest czasem Chrystusa. Innymi słowy: Twój czas jest tym samym czasem, co czas Jezusa. Z Nim siadasz do Ostatniej Wieczerzy, z Nim umywasz nogi swoim braciom; z Nim przeżywasz opuszczenie przez wszystkich; z Nim dźwigasz krzyż i oddajesz na nim swoje życie włączone w Jego życie; z Nim oczekujesz na zmartwychwstanie, z Nim przechodzisz ze śmierci do życia i ofiarowujesz siebie za lud sobie powierzony. Twoi wierni bez Ciebie sobie nie poradzą. Musisz być dla nich (złączony z) Chrystusem. To żadna łaska z Twojej strony. Do tego zobowiązałeś się przy święceniach: będziesz wypraszał miłosierdzie dla ludu sobie powierzonego, składał ofiarę i był wyłącznie dla tych celów.

Wszystko w święta możesz zaniedbać – posiłki, sprzątanie, życzenia, wizyty, upominki. Liturgii zaniedbać nie wolno. Złączając się z Chrystusem czynisz to co wypowiadasz. To o czym mówisz „czeka” na swoją realizację aż wypowiesz słowo. Tak ważny jesteś. Więc ma znaczenie to jak się modlisz, a modlitwa Twoja jest publiczna. Św. Ojciec Pio miał wizję Jezusa całego zniekształconego i w opłakanym stanie. Patrzył On na kapłanów pospiesznie i niedbale sprawujących Eucharystię, nie odprawiających dziękczynienia, bez należytego przygotowania. Odwrócił od nich swój boski wzrok z przerażeniem i znużeniem patrzenia na nich, zapłakał i z wielkim obrzydzeniem krzyknął: „Rzeźnicy!” (F. Castelli, Przesłuchanie Ojca Pio, Kraków 2009, s. 81). Jezusowi zależy na Twoim zaangażowaniu. Szuka choćby kropli Twojego współczucia i często go nie znajduje. Jego Ofiara jest przede wszystkim za Ciebie. Wyszczególnił w słowach konsekracji kapłanów: za WAS i za wielu.

Nie ma innej drogi do Boga, jak droga Paschy Jezusa. Jeśli chcesz prawdziwie świętować, musisz przejść Jego drogę. Jako kapłan masz o tyle „prościej”, że nie musisz szukać swojej drogi w życiu doczesnym – w rodzinie, w pracy zawodowej, czynić alegorii drogi krzyżowej do swojego życia i ustalać czy np. praca jest jej 3, 5 czy 11 stacją. Twoje życie i życie Jezusa się pokrywają. A Twoje ludzkie codzienności są bezpośrednio włączone w Jego Paschę. Przeżywaj to co Jezus. Rozmawiaj z Ojcem. Spotykaj Matkę. Daj się rozebrać i przybić. Umrzyj i znajdź się w grobie razem z Nim. A na koniec zmartwychwstań i Raduj się tym, że w Nim zwyciężyłeś świat. Ogłaszaj tę Dobrą Nowinę dopóki żyjesz.

Na powyższe choroby znajdziesz pomoc w lekarstwach: „nic się nie stanie jak będzie dłużej”, „to ja sam potrzebuję piękna tej modlitwy”, „chcę być posłuszny”, „co proponujecie?”, „dziękuję za Twój pomysł”, „to będzie z większym pożytkiem dla ludzi”, „chcę to przeżyć z Jezusem” i inne.

Kochany Bracie, to co czytasz może wydaje się nowatorskie. Może pracuje w Tobie duch „ładnie napisane, ale rzeczywistość jest inna”. Tak widzieli tę rzeczywistość już Ojcowie Kościoła. Tak uczyli katechumenów i nowo ochrzczonych. Część z tych nauk zgłębiasz w Liturgii Godzin. Dzielę się namiastką własnych przeżyć i zachwytu prostotą rzeczywistości Boskiej. Ciebie też stać na to „więcej”. Mów sobie często: „Co się nie da? Co się nie da?!”. Albo bardziej pobożnie: „Z Tobą, Panie, mogę wszystko”.

Odwagi!