Małe, ewangeliczne zwycięstwa …

Autor tekstu
Ks. Andrzej Przybylski
Bardzo głęboko czuję poprawność Ewangelii i ciągle tylko tęsknię za tym, żeby wreszcie stanąć po jej stronie. I to nie tylko w intelektualnej zgodzie, ale przede wszystkim w przełożeniu jej na życie. Wciąż więc modlę się o moc Bożego Ducha, żeby powiał i żeby postawił mnie odważnie na śladach Jezusa. Myślę, że nasze czasy wbrew pozorom są bardzo ewangeliczne.

Bardzo głęboko czuję poprawność Ewangelii i ciągle tylko tęsknię za tym, żeby wreszcie stanąć po jej stronie. I to nie tylko w intelektualnej zgodzie, ale przede wszystkim w przełożeniu jej na życie. Wciąż więc modlę się o moc Bożego Ducha, żeby powiał i żeby postawił mnie odważnie na śladach Jezusa. Myślę, że nasze czasy wbrew pozorom są bardzo ewangeliczne. 

Obnażają nas z tego co nie jest Boże, pokazują nasz lęk wobec radykalnego świadectwa wiary, zdzierają z nas całą masę pozorów i obłudy, która przykleiła się do tego cośmy po swojemu nazwali wiarą. I w imię tego, my ludzie wierzący pozwalamy znowu pluć na Boga i jego Kościół, dajemy się zapędzić w kozi róg diabelskiej propagandzie. Może trzeba zejść do piekieł, żeby dopiero stamtąd wyciągnąć rękę w stronę Boga?

W każdej mocno skomplikowanej sytuacji mam ochotę wybrać dwa skrajne zachowania: albo się ukryć, udać, że nic się nie stało, uciec od problemu i dalej się łudzić, że wszystko jest w porządku. Albo też mam ochotę wywołać rewolucję, stanąć na barykadach i użyć dokładnie tej samej broni, którą walczy mój napastnik, opracować jeszcze bardziej przemyślną taktykę walki. Te dwa zachowania nic nie mają wspólnego z Jezusem: ani ucieczka, ani rewolucja. Byłbym małym dzieciakiem w wierze, gdybym wziął zabawki i chciał uciekać na inną piaskownicę udając, że tam będzie tylko dobrze i wszystko według moich upodobań. Jeszcze bardziej byłbym dzieckiem, gdybym się obraził na wszystkich, gdybym ze złości zacisnął wargi i oprotestował każde działanie i każdy gest pojednania. Uczę się od Jezusa drogi prawdy. Ona jest zupełnie gdzie indziej niż ucieczka i rewolucja. Jezus nie ucieka od problemów, ale wchodzi w nie z mocą miłości. To strasznie trudne - nie uciec od problemu, ale wejść w niego z miłością; nie zabijać wroga, ale pokochać mimo, że rani.

Tak bardzo się cieszę każdym małym zwycięstwem w moich próbach ewangelicznego życia, kiedy na złość nie odpowiadam złością, kiedy na intrygi nie odpowiadam intrygami, kiedy na plotkę nie reaguję nową plotką. Bardzo się cieszę tymi, jeszcze ciągle krótkimi chwilami, w których zwycięża miłość nad nienawiścią, chęć życia nad ciężarem zwątpienia, siła wiary nad ciemnością braku nadziei. Bóg jest większy niż wszystkie zagrożenia świata, silniejszy niż wszelkie diabelskie moce. I dlatego tak mocno w Niego wierzę i tak mocno Go kocham! Dlatego wiernie chcę się trzymać krzyża, jak Odyseusz masztu na okręcie, kiedy wokoło wyły syreny budząc w ludziach ich najbardziej uśpione namiętności.