Pasterz i Baranek

Autor tekstu
ks. Andrzej Przybylski
Lubię czasem wmieszać się w tłum. Trochę zapomnieć, że jestem księdzem, żeby posłuchać ludzi, popatrzeć jak żyją, o czym mówią, co jest ich główną troską. Lubię wsiąść do miejskiego autobusu, żeby się wcisnąć w tłum i zobaczyć jak to jest, gdy autobus rzuca na zakręcie lub stoi w korku. Siadam czasem pod chórem w kościele, żeby poczuć się jak zwykły wierny i wyobrażam sobie jak by to było, gdym miał być na mszy odprawianej przez takiego księdza jak ja, czy nudziłbym się na swoich kazaniach, czy śmiałbym się ze swojego śpiewania? Zapominam czasem, że Jezus jest jednocześnie Kapłanem i Ofiarą, że sam siebie składa w ofierze.

Lubię czasem wmieszać się w tłum. Trochę zapomnieć, że jestem księdzem, żeby posłuchać ludzi, popatrzeć jak żyją, o czym mówią, co jest ich główną troską. Lubię wsiąść do miejskiego autobusu, żeby się wcisnąć w tłum i zobaczyć jak to jest, gdy autobus rzuca na zakręcie lub stoi w korku. Siadam czasem pod chórem w kościele, żeby poczuć się jak zwykły wierny i wyobrażam sobie jak by to było, gdym miał być na mszy odprawianej przez takiego księdza jak ja, czy nudziłbym się na swoich kazaniach, czy śmiałbym się ze swojego śpiewania? Zapominam czasem, że Jezus jest jednocześnie Kapłanem i Ofiarą, że sam siebie składa w ofierze.

Zapominam też, że Jezus jest jednocześnie Pasterzem i Barankiem, że raz, kieruje owczarnią jak pasterz, a innym razem jest dającym się poprowadzić Barankiem. Godzę się więc częściej na funkcje pasterza, przyzwyczajam się łatwo, że ja tu rządzę, nauczam, przewodzę. Z ambony patrzę na ludzi najczęściej z góry i nie daję im szans na dyskusję. Na każdej liturgii to ja kieruję dialogiem z ludźmi, a oni odpowiadają na moje wezwania. A co z byciem barankiem? Jezus jest przecież jednocześnie Pasterzem i Barankiem, to i ja nie mogę być tylko jednym bez drugiego.

Chciałbym, żeby każdy kapłan, nie uciekając od swoich pasterskich funkcji, poczuł się często barankiem, cichym i pokornym, wsłuchanym posłusznie w to czego naucza jako pasterz. Rozmyślałem dziś kolejny raz nad sceną spotkania Jezusa z Samarytanką. On nie zaczyna od pouczania, od mądrej apologetyki wiary. Wczuwa się wyraźnie w jej sytuację, chce dostosować się do jej myślenia, przeżywania, odczuwania. Siedzi potulnie przy studni jak baranek i słucha, żeby zrozumieć. Jest tak samo zmęczony jak ona, tak samo spragniony i tak samo zapracowany. Dopiero w ostatniej fazie rozmowy widać w Nim pasterza, który mówi o wodzie życia, o zmartwychwstaniu i Ojcu w niebie.

Może za bardzo jesteśmy pasterzami, a za mało barankami? Za bardzo wrażliwi jesteśmy na to czy nam oddają chwałę, czy są nam posłuszni, a za mało słuchamy, rozumiemy, jesteśmy pośród naszych braci. Szybko można się przyzwyczaić do roli pasterza, traktować innych jak milczące i bezwładne owce, żądać bezwzględnego szacunku i głębokich pokłonów. Jezus jest jednocześnie Pasterzem i Barankiem i nie ma w tym żadnego podziału, żadnego dystansu. Lubię poczuć się często jak baranek, być między ludźmi, zmęczyć się jak oni. Tak łatwo mi to szło wśród studentów. Byłem z nimi w ich akademickich pokojach pośród butelek z piwem i jadłem obiad trzymając wszystkie talerze na kolanach. Jeździłem z nimi windą i słuchałem jak przeklinają. Razem z nimi myłem posadzkę w kościele i zamiatałem chodnik przed kościołem. Płakałem razem z nimi gdy się nieszczęśliwie zakochali i słuchałem ich nocnych rozmów przy ogniskach na spływie kajakowym.

Między nimi byłem jak pasterz i baranek i może dlatego byłem jednocześnie kimś bliskim i kimś potrzebnym. Kapłan, który jest tylko pasterzem i nie umie już wejść w rolę baranka przestaje być bliski ludziom, oddala się od nich i coraz częściej pasie tylko siebie swoją wizją wielkości, nieomylności i samowystarczalności. Chciałbym nauczyć kleryków być nie tylko pasterzami, ale może przede wszystkim barankami, bo Jezus jest jednocześnie Pasterzem i Barankiem.