Zacząć od fundamentów

Autor tekstu
ks. Andrzej Przybylski
Kilka dni temu obchodziliśmy jubileusz 75.lecia kapłaństwa jednego z naszych kapłanów. Wspominano wszystkie jego dokonania, skrupulatnie wymieniano wikariaty na których pracował, parafie, gdzie był proboszczem, zachwycano się, że już na emeryturze zrobił doktorat. Na koniec tego wszystkiego dostojny jubilat nas trochę zawstydził.

Kilka dni temu obchodziliśmy jubileusz 75.lecia kapłaństwa jednego z naszych kapłanów. Wspominano wszystkie jego dokonania, skrupulatnie wymieniano wikariaty na których pracował, parafie, gdzie był proboszczem, zachwycano się, że już na emeryturze zrobił doktorat. Na koniec tego wszystkiego dostojny jubilat nas trochę zawstydził. 

“Tak naprawdę to dopiero teraz mam najpiękniejszy czas, bo dopiero teraz mogę robić to co najważniejsze, czyli modlić się dokąd tylko Pan Bóg da zdrowy umysł” - stwierdził z pokorą. Te słowa stały się dla mnie ilustracją do dzisiejszej Ewangelii. Nawet w naszym kapłańskim życiu aktywność może wyrzuć na bruk nasze bycie przy Bogu. Marta dała się wprowadzić w ślepą uliczkę swojej aktywności. Z pewnością nie miała złych zamiarów i tak rozumiała swoją służbę dla Jezusa, ale szybko odkryła błąd swojej życiowej taktyki. Wyłączna aktywność przyniosła jej niepokój, złość, zazdrość wobec siostry. Skąd my to znamy? Czasem napracujemy się solidnie dla jakiejś ważnej rzeczy, a po niej nie umiemy się cieszyć, jesteśmy poddenerwowani i wszyscy inni wydają nam się leniwi i żerujący na naszej aktywności. To wcale nie znaczy, że nie mamy się spalać w pracy dla Królestwa Bożego, ale praca ta musi zawsze zaczynać się od spotkania z Jezusem, żeby była pracą z Jezusem, a nie tylko dla Niego.

Odczułem dziś mocno jakąś wielką potrzebę mówienia ludziom o takich właśnie fundamentach chrześcijańskiego życia, bo przecież modlitwa, kontemplacja, bycie z Bogiem są sednem naszej wiary. Dopiero one owocują moralnym życiem i właściwym zaangażowaniem w sprawy świata. Czuję się czasem trochę jak ktoś, kto chce urządzać mieszkanie, a nie zbudował jeszcze fundamentów. Próbuję ludzi przekonać do czystości przedmałżeńskiej, do szacunku dla życia, do uprawiania uczciwej polityki, podczas gdy w nich nie ma jeszcze doświadczenia żywego Boga, nie ma uznania Go za Pana i Zbawiciela. W takim wypadku trudno im zrozumieć w imię czego lub kogo mają zmienić swoje poglądy? Dopiero kontemplacja Boga, długie godziny modlitwy i słuchania Słowa Bożego, przygotowują człowieka do budowania chrześcijańskiego świata.

Skończyłem dziś swoje rozmyślania prowadzone w oparciu o referat Księdza Profesora Różyckiego o poprawności teologicznej objawień Siostry Faustyny. Przedziwne, że ten mądry teolog ponad 25 lat uznawał Dzienniczek za coś bez żadnej religijnej wartości, a samą siostrę Faustynę uważał za “ofiarę halucynacji na podłożu histerii”. Dopiero głęboka analiza objawień zupełnie zmieniła jego myślenie. Poczuł nawet nieunikniony obowiązek przyłączenia się do głoszenia Miłosierdzia Bożego. W końcu tego tekstu Ksiądz Profesor analizuje obietnicę Jezusa wobec kapłanów, którzy swoje kazania będą w całości głosić o Miłosierdziu Bożym. Głoszenie tej fundamentalnej prawdy ma zapewnić nadzwyczajną skuteczność nawracania grzeszników i przemiany świata.