Ziarna się nie znajdują, ale kiełkują i rosną!

Autor tekstu
ks. Andrzej Przybylski
Na jakiejś hospitowanej lekcji języka polskiego nauczycielka pokazała dzieciom jabłko i zapytała: “Wiecie, że w środku tego jabłka są takie małe, czarne ziarenka. Kto mi powie, co teraz robią te ziarenka w jabłku?” Dzieci zamurowało. Nawet studenci przyglądający się pokazowej lekcji spojrzeli na siebie zdezorientowani. Widząc zdziwienie wszystkich nauczycielka z uśmiechem na ustach odpowiedziała: “Ziarenka w tym jabłku znajdują się!” Tak się rzeczywiście może wydawać. Zewnętrzna bierność i bezruch ziaren może sugerować, że w nich nic się nie dzieje.

Na jakiejś hospitowanej lekcji języka polskiego nauczycielka pokazała dzieciom jabłko i zapytała: “Wiecie, że w środku tego jabłka są takie małe, czarne ziarenka. Kto mi powie, co teraz robią te ziarenka w jabłku?” Dzieci zamurowało. Nawet studenci przyglądający się pokazowej lekcji spojrzeli na siebie zdezorientowani. Widząc zdziwienie wszystkich nauczycielka z uśmiechem na ustach odpowiedziała: “Ziarenka w tym jabłku znajdują się!” Tak się rzeczywiście może wydawać. Zewnętrzna bierność i bezruch ziaren może sugerować, że w nich nic się nie dzieje.

Tymczasem w środku każdego ziarna rozgrywa się nieprawdopodobna dynamika. O niej właśnie Jezus mówił swoim uczniom w przypowieściach. Bez względu na to, co się dzieje na zewnątrz ziarno kiełkuje i chce się wybić w roślinę. Jest w nim przeogromna chęć życia, niepokój i walka o to, by wyrosnąć i wydać owoce. Tak też jest w naszym sercu. Pewnie na zewnątrz możemy wydawać się innym opanowani, spokojni, radośni, a w środku nas rozgrywa się najważniejsza batalia o życie, o nadzieję o miłość. To wszystko dzieje się w środku nas, w ukryciu. Nikt nie jest w stanie odkryć, zrozumieć i zobaczyć tych różnych tarć, przepychanek, odczuć, które dzieją się w naszym sercu. To zna tylko Jezus. On najlepiej wie, co kryje się w sercu człowieka i dlatego, jako jedyna osoba z zewnątrz, może nas zrozumieć. On sam też ma taką dynamikę. Kiedy idę na godzinę adoracji przed Najświętszym Sakramentem to muszę sobie mocno uświadomić, że w tym bezruchu Eucharystii jest żywy Bóg, że w tej ciszy Jego obecności jest Jego intensywny krzyk do Ojca o moje nawrócenie. Kiedy po raz tysięczny odprawiam Mszę Świętą, kiedy wypowiadam siedemnasty rok te same słowa, czytam te same fragmenty Pisma to może mi się wydawać, że w tym nie ma już żadnego działania, żadnej skuteczności, a tymczasem Bóg podczas każdej Mszy wciąż za mnie umiera, oddaje swoje Ciało i wylewa swoją Krew, żebym się nie zatracił w piekle. To za mało powiedzieć, że Jezus znajduje się w Kościele. On się tam nie znajduje, On tam działa, umiera i zmartwychwstaje. Czasem gadamy tak uczniom, że mają być cicho w kościele, bo tam się znajduje Jezus. To nie cała prawda! On się nie tylko znajduje, ale działa, żyje, kocha, robi tyle nieprawdopodobnych rzeczy z miłości do mnie.

Dziś podskakiwało moje serce po przypomnieniu tej prawdy. Wszystko mnie dziś cieszyło - fałszowanie diakona na Godzinkach, moje zapomnienie na liturgii, kiedy niepotrzebnie trzymałem ręce w górze, cieszył mnie dziś nawet ból w krzyżu i to, że się poruszam jak po skrzywieniu kręgosłupa. Świadomość tego, że Bóg nie tylko się we mnie znajduje, ale żyje, kocha i pomaga mi, dała mi dzisiaj nowe skrzydła i pozwoliła zobaczyć piękno świata.

Dynamika ziarna to również sprawa mojego zaangażowania. To fajnie, że mogę się znaleźć w kościele, że mam czas na modlitwę, że czytam Biblię, to fajnie, że to wszystko jest obecne w moim życiu, ale to jeszcze za mało. Zadałem sobie i klerykom pytanie, czy tylko znajdujemy się w seminarium, czy też pozwalamy się kształtować Jezusowi, czy tylko znajdujemy się na modlitwie, czy też walczymy o skupienie, o przemianę uczuć, o zamieszkanie w Bożym słowie. To byłoby za mało, gdybym się znalazł w szeregach kapłańskich, a nie chciałbym się spalać dla Jezusa, wzrastać dla Niego i umierać tak jak On.

Ziarno nie znajduje się, ale kiełkuje i rośnie, albo marnieje i gnije. Nie może się zatrzymać w działaniu, bo albo będzie wzrastać, albo gnić. Król Dawid, który na takie szczyty wyniósł królestwo narodu wybranego, zaczął to wszystko psuć w momencie, gdy przestał walczyć, gdy stracił swoją dynamikę. Kiedy inni królowie wyruszali na wojnę, Dawid został w Jerozolimie. Jak nie rośniesz dla Chrystusa to zaczynasz gnić. Nie można się tylko znajdować w Kościele, ale trzeba w nim działać. Nie wystarczy tylko być chrześcijaninem, ale trzeba dojrzewać i rozwijać swoją wiarę, bo inaczej wiara zginie, a chrześcijaństwo zacznie się psuć i nie wyda owoców.

Co robicie w Kościele? Co robicie na Mszy Świętej i na modlitwie? Wierzę, że coś więcej niż to, że się znajdujecie.