„Wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny” (Łk 1,49)

Autor tekstu
ks. Paweł Labuda
To zdanie z mojego prymicyjnego obrazka towarzyszy mi od jakiegoś czasu. Te wielkie rzeczy, które Bóg cały czas czyni w życiu każdego człowieka, może dostrzec w szczególny sposób właśnie kapłan. To przede wszystkim cuda nawrócenia, których Bóg dokonuje zwłaszcza w sakramencie Pokuty i Pojednania. Jesteśmy wtedy świadkami tego, jak wielkich rzeczy może doświadczyć z Jego ręki człowiek.

To zdanie z mojego prymicyjnego obrazka towarzyszy mi od jakiegoś czasu. Te wielkie rzeczy, które Bóg cały czas czyni w życiu każdego człowieka, może dostrzec w szczególny sposób właśnie kapłan. To przede wszystkim cuda nawrócenia, których Bóg dokonuje zwłaszcza w sakramencie Pokuty i Pojednania. Jesteśmy wtedy świadkami tego, jak wielkich rzeczy może doświadczyć z Jego ręki człowiek. 

W moim krótkim kapłańskim życiu Pan Bóg czyni takie cuda – na pierwszy rzut oka często niewidoczne. Nie mogę wprawdzie mówić o jakimś szczególnym kapłańskim doświadczeniu (jestem księdzem od niecałych dwóch miesięcy), nie byłem też świadkiem spektakularnych nawróceń, chciałbym jednak podzielić się moimi myślami na temat kapłaństwa, opowiedzieć o tym, czego Bóg już dokonał w moim życiu przez doświadczenie kapłaństwa.

Kiedy wprowadziłem się do mojego nowego mieszkania na plebanii w Redzie, usiadłem przed ikoną, którą dostałem od zaprzyjaźnionej rodziny z okazji święceń kapłańskich. To ikona przedstawiająca Jezusa Chrystusa Dobrego Pasterza trzymającego na swoich ramionach owcę. Moją uwagę przykuły teksty umieszczone po obu stronach ikony na wysokości głowy Jezusa. To dwa greckie wyrazy: ho poimen ho kalos, które tradycyjnie tłumaczymy: Dobry Pasterz. Choć nie jestem znawcą ani szczególnym miłośnikiem języka greckiego, pamiętam z seminarium, że słowo kalos znaczy nie tylko dobry, ale także piękny. A więc słowa Jezusa z Ewangelii według św. Jana 10,11 można przetłumaczyć również i w ten sposób: Ja jestem Pięknym Pasterzem.

Skąd bierze się piękno Jezusa Dobrego Pasterza? Odpowiedź na to pytanie zawarta jest, jak sądzę, w dalszej części wersetu J 10,11: Dobry Pasterz poświęca swoje życie za owce. Motyw poświęcenia życia widoczny jest na ikonie. Za plecami Jezusa trzymającego owieczkę znajduje się krzyż – znak Jego wielkiej miłości, która doprowadziła Go do oddania tego, co człowiek ma najcenniejsze: swojego życia.

Myślę, że wspomniana ikona w połączeniu ze zdaniem z Ewangelii dobrze oddaje charakter kapłańskiej posługi. Każdy kapłan jest przecież wezwany do tego, żeby być pięknym pasterzem, na wzór Jezusa Chrystusa. To piękno kapłańskiej posługi bierze się przede wszystkim z umiejętności składania ofiary ze swojego życia. Krzyż jest więc nieodłącznym elementem tej posługi, co zostało przedstawione na ikonie. To jednak nie wszystko. Można bowiem ponosić ofiarę i skupiać uwagę innych na samym sobie. A kapłan ma być pięknym pasterzem przez to, że nosi w sobie obraz Jezusa Pięknego Pasterza i nie przesłania tego obrazu samym sobą. Ma być autentyczny i przejrzysty, aby było w nim widać rzeczywiście samego Chrystusa.

Kapłańską posługę można ogólnie sprowadzić do głoszenia Słowa Bożego i sprawowania sakramentów. To pierwsze dokonuje się przede wszystkim na ambonie, ale także w konfesjonale, w czasie różnych konferencji, katechez itp. Poprzez głoszenie Słowa Pan Bóg działa nie tylko w sercach tych, którzy słuchają, ale także w sercu samego kapłana. Kilka razy doświadczyłem już tego, że Słowo, które głosiłem, wcześniej przygotowane i przemodlone, wracało po jakimś czasie do mnie samego. Pan Bóg stawiał mnie w sytuacjach, w których zaczynałem dochodzić do wniosku, że konkretne kazanie mówiłem przede wszystkim do siebie samego. W czasie praktyki diakońskiej w jednej z parafii głosiłem rekolekcje dla dzieci i młodzieży oparte na kerygmacie. Każdego dnia wieczorem schodziłem do kaplicy, żeby przemyśleć jeszcze raz treść nauk na następny dzień. I wtedy działo się coś, czego nie potrafię wytłumaczyć: Pan Bóg stawiał mi przed oczyma to wszystko, co głosiłem danego dnia w taki sposób, że przeżywałem to zupełnie na nowo. I choć mogłoby się wydawać, że po sześciu latach studiów prawdy zawarte w kerygmacie są już dobrze znane i nie powinny „zaskakiwać” głoszącego, to On pozwala je przeżywać tak, jakbyśmy słyszeli o nich po raz pierwszy.

Drugim aspektem kapłańskiej posługi jest sprawowanie sakramentów. Oczywiście kapłaństwo kojarzy się przede wszystkim z sakramentem Eucharystii. Rzeczywiście wielką radością jest dla mnie, księdza, sprawowanie tego sakramentu. Do momentu przyjęcia święceń diakonatu nie zdawałem sobie sprawy również z tego, jak wielką radość daje włączanie dzieci do wspólnoty Kościoła poprzez sakrament Chrztu Świętego. Szczególnie wtedy, gdy liturgia tego sakramentu sprawowana jest od wejścia do kościoła – bardzo dobrze oddaje to aspekt wprowadzenia nowych członków do wspólnoty. I w końcu sakramentem ukazującym w najpełniejszy chyba sposób piękno kapłańskiej posługi jednania ludzi z Bogiem jest sakrament Pokuty i Pojednania. To tu dokonuje się najwięcej z tych „wielkich rzeczy”, które Bóg działa w sercu każdego z nas. Dla kapłana wielką radością jest również widzieć, jak poraniony przez grzech człowiek wraca do Boga Ojca. Te wszystkie nawrócenia dokonujące się w spowiedzi świętej pozostają oczywiście tajemnicą pomiędzy Panem Bogiem a kapłanem. Ten sakrament pomaga także zrozumieć samemu kapłanowi istotę i charakter jego posługi. Widzę to wyraźnie wtedy, gdy do spowiedzi przychodzi ktoś starszy o kilkadziesiąt lat ode mnie i zwraca się: Ojcze. To sytuacje, które mnie osobiście, szczególnie na początku, zaskakiwały i dawały do myślenia.

Kapłaństwo jest piękne. Nie piszę tego, ponieważ tak wypada. Dzień po dniu przekonuję się, że dzięki kapłańskiej posłudze Bóg dokonuje „wielkich rzeczy” w sercach ludzi, także w moim sercu. Niech Jezus Chrystus Dobry Pasterz będzie uwielbiony w każdym kapłanie.