"Niesamowite"

Autor tekstu
Ks. Mateusz Tarczyński (neoprezbiter)
Dzień przed święceniami prezbiteratu, jeszcze podczas rekolekcji, napisałem takie słowa:Boję sięże nie podołambyć wszystkim dla wszystkich

Dzień przed święceniami prezbiteratu, jeszcze podczas rekolekcji, napisałem takie słowa:

Boję się

że nie podołam

być wszystkim dla wszystkich

Boję się

że nie dam rady

kochać ich jak siebie samego

Pomimo to

brnę dalej w tajemnicę

w ciemność pełną światła

w niesamowitość

Piszę się

w tych słowach całkowicie

że się piszę na to

by już ja nie było

lecz Ty tylko

I stanie się

niesamowitość

przerażające piękno

straszliwy dar

tak kiepsko przez Ciebie ulokowany

we mnie

Niesamowite

nie sam – bo w Bogu wszystko – owite

            Wszystko, co miało stać się moim udziałem, wydawało mi się niesamowite, ogromne i przerażające – i tak bardzo pragnąłem tego dostąpić. Starałem się pojąć tę tajemnicę Boga, który daje się w ręce człowieka i na słowo człowieka rodzi się na ołtarzu. Starałem się przeniknąć tę ogromną miłość. Chciałem też mieć taką miłość, chciałem taką miłością się dzielić z innymi. Chciałem kochać wszystkich i być tylko dla innych. Prawie dwa tygodnie po święceniach nic się nie zmieniło. Wciąż wszystko jest niesamowite.

            Udało mi się jednak bardziej na chłodno spojrzeć na to, co działo się 23 i 24 maja tego roku – święcenia i pierwsza Msza Święta. Tak, Bóg przygotował na te dni wiele niesamowitych rzeczy i wydarzeń. Czymś, co zaskoczyło mnie najbardziej, było moje wielkie wzruszenie podczas sprawowania mojej pierwszej Mszy Świętej. Można powiedzieć, że była ona jednym wielkim wzruszeniem – od momentu błogosławieństwa rodziców przed rozpoczęciem Eucharystii aż po życzenia, które miały miejsce po błogosławieństwie. Łzy leciały mi tylko wciąż po policzkach – łzy szczęścia i radości – a ceremoniarz podawał tylko chusteczki. Słowa, które grzęzły gdzieś w gardle i nie chciały pokazać światu swego brzmienia, były tego dnia czymś normalnym.

            Jednak czymś najbardziej rozbrajającym było wzruszenie bliskich mi osób – mamy, dziadka, braci, rodziny, a także księży i przyjaciół, także tych, którym do kościoła nie po drodze i byli tam tylko ze względu na mnie. Oni wszyscy przeżywali to razem ze mną! Coś pięknego. W chwilach wielkiego szczęścia można zatem również poznać prawdziwych bliskich i przyjaciół.

            Wydarzeniem, które zapisze się w mojej pamięci najmocniej, jest to, które miało miejsce podczas składania życzeń. Wśród osób życzących mi wszystkiego, co najlepsze, znalazł się także mój ojczym, człowiek, który zwyczajnie nie sprostał zadaniu bycia ojcem. Swoje życzenia rozpoczął dość standardowo. W pewnym momencie jednak rozpłakał się i zdołał tylko wypowiedzieć słowa: „Chcę, żebyś mi wszystko wybaczył”. Tak wielka fala miłości nie ogarnęła mnie chyba jeszcze nigdy. Przytuliłem go i powiedziałem tylko: „Wybaczam”. Nie byłem już w stanie powiedzieć nic więcej. Krokodyle łzy leciały mi z oczu. Różnie wyobrażałem sobie dzień swojej prymicji, ale takiego wydarzenia nie brałem nigdy pod uwagę. Bóg jest niesamowity.